Od kilku lat mam na lodówce pewną listę. To lista dań do przygotowania w najbliższym czasie. Wpadłam na ten pomysł, kiedy przeglądałam przepisy kulinarne i co chwilę zapalała się w mojej głowie żarówka (jak pomysłowemu Dobromirowi): "oooo! to mogłabym ugotować jutro", albo "trzeba by to było wypróbować", czy "zrobię to na bank, w najbliższym czasie!".
Spisałam więc te dania do zrobienia i listę przyczepiłam do lodówki.
Później skreślałam, to co już zrobiłam i dopisywałam kolejne inspiracje. Fajna rzecz, kiedy człowiek kompletnie nie mam pomysłu na obiad.
Teraz do tamtej listy dołączyła druga i... cieszę się, że mam dużą lodówkę ;)
Ta druga lista, to kolejka przepisów do wrzucenia na bloga. Teraz obejmuje już ponad 10 pozycji i wygląda na to, że wydłuża się w zastraszającym tempie...
Mikołaj przyniósł mi najnowszą książkę Nigelli Lawson "Przepisy z serca domu". Jeszcze jej dokładnie nie przejrzałam, ale już roi się w niej od kolorowych znaczników. Coś mi mówi, że lodówkowa "lista dań do przygotowania w najbliższym czasie" trochę się teraz zakurzy :)
Zapomniała bym...
Obiecałam napisać, jak było na przedświątecznych zajęciach jogi.
Upiekłam pierniki (przepis wymyślony na poczekaniu). Chciałam, żeby były mięciutkie i aromatyczne i "jakimsik sposobem" mi się to udało :) Zimne pierniki zanurzyłam do połowy w ciemnej czekoladzie. Były bossskie i pięknie wyglądały! Przepisem na pewno się podzielę w najbliższym czasie. M. przyniosła orzeszki i termos z gorącą herbata.
Wszyscy byli zachwyceni i zebrałyśmy mnóstwo pochwał i miłych słów. A co najważniejsze, myślę ze wszyscy poczuli się wyjątkowo docenieni, a na tym najbardziej nam zależało.
I nawet po małym prezenciku dostałyśmy od jednej pani :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za Twój komentarz :) Chętnie odwiedzę też twój blog/stronę