Miało być czarowanie, zaklinanie deszczu...
Udało się, od wczoraj nie pada :)))
Skutek uboczny: zapachniało świętami.
Żeby tylko śnieg nie zaczął padać... ;)
Składniki ciasta marchewkowo - kokosowego:
350 g marchwi (waga po obraniu)
1 szklanka cukru
380 g mąki (może być migdałowo-kokosowa*)
100 g wiórków kokosowych
5 jajek
1 szklanka (200 ml) oleju
pół szklanki wody gazowanej
3 łyżeczki proszku do pieczenia
5 jajek
1 szklanka (200 ml) oleju
pół szklanki wody gazowanej
3 łyżeczki cynamonu
duża szczypta soli
Składniki lukru kokosowego:
1 białko
ok. pół szklanki cukru pudru
pół puszki gęstego mleka kokosowego
szczypta soli
Jak zrobić ciasto marchewkowo - kokosowe?
Marchew utrzeć na tarce, na małych oczkach (używam blendera). Wymieszać ją z wiórkami i cynamonem. Odstawić, żeby wiórki nasiąknęły sokiem z marchewki.
Jajka ubić z cukrem i sola na puch. Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia.
Cały czas ubijając dodawać porcjami mąkę, olej i wodę. Ubijać, aż w cieście pojawią się pęcherzyki powietrza. Na koniec dodać marchewkę z wiórkami i dobrze wymieszać.
Prostokątną blaszkę (moja ma wymiary 32x26) lub dużą tortownicę wyłożyć papierem do pieczenia, wylać ciasto i wstawić do nagrzanego, do 200 - 220oC, piekarnika. Piec ok. 50 min (sprawdzać patyczkiem).
Po upieczeniu całkowicie wystudzić i dopiero wtedy polukrować.
Jak zrobić lukier kokosowy?
Białko ubić z solą i cukrem "na biało", dodać mleko kokosowe (tylko tę gęsta masę) i dobrze zmiksować. Polać zimne ciasto i odstawić w chłodne miejsce, żeby lukier się zestalił (będzie się dobrze trzymał na cieście, ale pozostanie miękki, jak polewa).
*jesli ciasto ma byc bezglutenowe
*jesli ciasto ma byc bezglutenowe
Smacznego :)
Kurcze, walcze z tym postem i walczę :( Co bym nie zrobiła, Bloger mi ustawia po swojemu... Na podglądzie jest tak, jak ma być, w rzeczywistości zupełnie co innego. Wkurza mnie to.
OdpowiedzUsuńTeż tak macie czasem, czy to tylko u mnie???
Szczerze - zdecydowanie wolę śnieg od deszczu, nawet w listopadzie ;)
OdpowiedzUsuńSmakowite to ciacho :)
A co do posta, to też tak czasem mam. Pogodziłam się z tym - technika żyje swoim własnym życiem... ;)
Ja chyba też wole snieg... Dziękuję za miłe słowa. A co do posta, to pocieszające, że nie tylko u mnie takie rzeczy się zdarzają :)
UsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuń