Kiepsko się dzisiaj czuję i prawie cały dzień spędziłam w łóżku, chociaż... w zasadzie powinnam napisać, w domu, a nie w łóżku. Wiecie, jak to jest, prawda? Rano plany miałam jasne i klarowne: piżamka, duży kubek herbaty i... książka, laptop, telewizor :) Jednak, jak to w życiu bywa, zrealizowałam z tego może z 5%
Cały dzień nadrabiam domowe zaległości, a przy okazji obrobiłam fotki i dzieki temu zaległe przepisy mają szansę pojawić się na blogu. To jest pozytywna strona chorowania :)
Zamierzam teraz pokazać wam chleb, który piekłam w ubiegłym tygodniu. To mój pierwszy pieczony bez foremki, "wyrastany" w koszyku i jestem z niego dumna :)
Niestety zapomniałam go naciąć, więc popękał malowniczo, ale doszłam do wniosku, że jest uroczy taki popękany, jak wyschnięta ziemia. Bardzo mi się podoba taki, jaki jest, chociaż pewnie wytrawne piekareczki pokręciły by nad nim głową ;)
Oczywiście nie ma już po nim śladu, ale ponieważ zamierzam go piec jeszcze nie raz, więc przepis tutaj się przyda.
W zasadzie, to uświadomiłam sobie, że jeszcze dzisiaj czeka mnie pieczenie... Wczoraj wyjęłam zakwas z lodówki i dostał jeść, więc chciał nie chciał, muszę jakiś chlebek popełnić.
Przepis jest zgodny z MM i pochodzi z Forum Zuzla
Składniki:
na 1 bochenek ok. 1kg
1 szklanka zakwasu żytniego
1 szklanka mleka
1 łyżka oliwy
1 płaska łyżka fruktozy
1.5 łyżeczki soli
3.5 szklanki mąki 1850 orkiszowej lub pszennej
1 czubata łyżeczka suszonych drożdży
Wymieszać mleko, zakwas i drożdże, dodać resztę składników. Zagnieść dość zbite, ale klejące się ciasto. Zostawić w misce pod przykryciem na 1-2 godz. aż mocno urośnie. Odgazować, uformować podłużny bochenek (można piec w keksówce), odstawić do wyrośnięcia na około 1 h, aż prawie podwoi objętość. Wstawić do piekranika nagrzanego do 230oC, zmniejszyć do 190oC, piec 30-35 min.
Chlebek przed pieczeniem
Ja po wstępnym wyrastaniu i odgazowaniu uformowałam bochenek, włożyłam go do koszyka wyłożonego ściereczką, obsypaną otrębami i odstawiłam do ponownego wyrośnięcia (trwało to ok. 2 godzin). Po tym czasie wyłożyłam chleb na gorącą blachę i piekłam wg. instrkcji. Dodatkowo spryskiwałam piekarnik i chlebek wodą, żeby chleb był wilgotny i miał chrupiąca skórkę.
Moje uwagi:
- Chlebek wyszedł mi calkiem inny, niż chleby na zakwasie, które dotychczas piekłam. Jest miękki, a w zasadzie kruchy. Jadłam go przez kilka dni, i naprawdę długo był świeży :)
Gratulacje, przepiękny chlebek. Ja chyba nawet wolę takie malownicze pęknięcia od tych idealnych nacięć. Też wyjęłam zakwas z lodówki i miałam upiec swój chleb dyżurny, ale chyba zdecyduję się na ten.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście pracowity dzień, Małgosiu. Chlebek wygląda świetnie, tak bardzo mam ochotę na jakiś, ale niestety muszę zrobić coś na zakwasie, bo "kipi" już.
OdpowiedzUsuńKarolinko, ja juz zagniotłam nastepy wg. tego przepisu, ale troche go zmodyfikowałam. Dodałam płatki żytnie, trochę słonecznika i mieszana make orkiszowa, zytnia 2000 i razowa pszenna 1850. I troche jogurtu do mleka. Zobaczymy, co wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńTen poprzedni był troche zbyt kruchy, moze ten wyjdzie bardziej wilgotny
Kubełek Smakowy, TEN chlebek jest na zakwasie :)
uwielbiam chleby melczne, sa takie bardzo delikatne w smaku ;))
OdpowiedzUsuńAle ładny:)
OdpowiedzUsuńSmakowicie się prezentuje:)
OdpowiedzUsuńJak tu u Ciebie pięknie pachnie chlebem :)
OdpowiedzUsuńwygląda bardzo apetycznie;) ja ostatnio piekłam chleb bez keksy (wyrastał sobie na ściereczce w durszlaku). ale nad formowaniem muszę popracować;)
OdpowiedzUsuńi kupić żyletki- a te wciąż są nie osiągalne;)
Zrobiłam, był pyszny. (chociaż zapomniałam dodać oliwy ;) Jest bardziej miękki w porównaniu do takiego na wodzie i jakby słodszy. Na pewno powtórzę, jak znam życie to też wprowadzając zmiany. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO, super ze napisałas :) Czy uzylas takiej maki, jak w przepisie? I czy twoj tez byl taki kruchy? Bo sie zastanawiam, cy to nie zasługa maki graham ktorej ja uzylam...
OdpowiedzUsuń