wtorek, 27 listopada 2012

Grillowany łosoś w ciepłym winegrecie z pigwówką



Kolorowo, aromatycznie i rozgrzewająco. Antidotum na chłód i szarość za oknem.
Ja się uśmiecham, bo znam już moc tego dania, a wy uśmiechniecie się - mam nadzieję - na widok tej eksplozji kolorów :)

Przepis jest chyba dość zaskakujący, więc początkowo wszyscy podchodzą do niego z rezerwą.
Jest oglądanie ze wszystkich stron, wąchanie i dziubanie widelcem, wkładanie do ust mini kawałeczków, "na próbę". No bo, żeby tak rybę z wódką? I do tego na ciepło...?

Jednak wszyscy, którzy do tej pory próbowali tego dania, kiedy już zaczęli jeść, to nie chcieli przestać.
Przepis testowałam trzykrotnie. Za każdym razem robiłam więcej. I za każdym razem okazywało się, że znowu za mało ;)
Chyba nie ma lepszej rekomendacji, niż to, że moi goście (dorośli, no bo wiadomo - alkohol) wymiatali wszystko, do ostatniego kawałeczka ryby i ostatniej kropelki sosu, zgarniając wszystko z talerzy świeżutkim chlebem. Gdyby nie ten chleb, to kto wie, czy nie skończyłoby się na wylizywaniu talerzy ;)

Rybę celowo grilluję ze skórką, ponieważ pozbawiona tej ochrony, z pewnością rozpadnie się na dwie części (przetestowałam). Lepiej więc grillować ją w całości, a skórę usunąć tuż przed zanurzeniem w marynacie.
Poza tym wg. mnie, łosoś grillowany ze skórą, ma o wiele bogatszy smak.

Co do nasion kolendry, to przed rozdrobnieniem, prażę je na suchej patelni. Gdyby jeszcze ktoś nie wiedział po co, to informuję, że prażenie uwalnia z nich aromat. Dzięki temu nasionka oddają potrawie o wiele więcej smaku i aromatu. Tak mówią mądrzy tego świata i taka jest prawda :)

Co jeszcze...
Przepis powstał specjalnie z myślą o łososiowej akcji na Durszlaku, ale "chlupek" nalewki znalazł się tam zupełnie spontanicznie. Akurat zlewałam do butelek nalewkę z pigwowca i... stało się :)
Myśle jednak, że z dużą korzyscią dla łososia.

Tak mi się coś kołacze po głowie, że... "rybka lubi pływac" ;)




Składniki:
dla 4 osób

500 g fileta z łososia norweskiego (ze skórą)

Winegret:
1/4 szklanki oliwy z oliwek + trochę do marynaty
3-4 łyżki pigwówki (nalewki cytrynowej lub koniaku/brandy)*
kilka plasterków drobno posiekanego pigwowca z nalewki
4 łyżki dobrego octu z białego wina
2 duże, posiekane ząbki czosnku + 1 do marynaty
kawałek drobno posiekanego imbiru (długości połowy kciuka)
1 posiekana, czerwona papryczka chilli (bez nasion)
4 - 5 ukośnie posiekanych cebulek dymek
1 łyżka nasion kolendry
3 świeże listki laurowe (mogą też być suszone)
kilka gałązek świeżej, grubo posiekanej kolendry (kilka listków zostawić do dekoracji)
sól, świeżo mielony pieprz, cukier - do smaku

W wersji świątecznej można dodać garść żurawin namoczonych w alkoholu

Do podania:
świeży, chrupiący chleb

* Jeżeli zdecydujecie się na nalewkę cytrynową, dodajcie również skórkę otartą z połowy cytryny.
Nalewkę można ostatecznie zastąpić wódką.

Sposób przygotowania:
Łososia umyć, osuszyć papierowymi ręcznikami i podzielić na cztery porcje. Skropić je oliwą, posypać posiekanym czosnkiem i oprószyć pieprzem. Odstawić na co najmniej 15 min do lodówki.

Patelnię grillową rozgrzać i podprażyć na niej nasiona kolendry (prażymy je na tej samej patelni, na której będzie grillowana ryba). Kiedy zaczną podskakiwać i intensywnie pachnieć, przełożyć je do moździerza, dodać czosnek, trochę soli (niedużo, ponieważ cała zawartość moździerza będzie dodana do winegretu) i niezbyt dokładnie rozdrobnić.

Rybę wyjąć z marynaty, oczyścić z czosnku, położyć na gorącej patelni, odrobinę oprószyć solą i grillować ok. 3 - 4 min z każdej strony (w zależności od grubości filetów).
Po ugrillowaniu zdjąć filety z patelni, ostrożnie oddzielić skórkę, ułożyć w szklanym lub ceramicznym naczyniu o wyższych brzegach i na chwilę odstawić. Naczynie powinno być nie za duże, żeby marynata zakryła rybę.

W czasie, kiedy ryba się grilluje można przygotować winegret.
Najpierw wymieszać z octem i nalewką (ilość nalewki zależy od jej "mocy", więc próbujcie) rozdrobnione z czosnkiem i solą nasiona kolendry. Dodać pieprz i cukier do smaku i mieszać, az sól i cukier się rozpuszczą. Następnie stopniowo dodawać oliwę i ubijać trzepaczką **
Na koniec dodać posiekaną kolendrę, imbir, chilli, dymki i owoce pigwowca z nalewki
Należy próbować winegretu,  ponieważ możliwe, że trzeba będzie dodać więcej octu (stopień kwaśności zależy od gatunku), soli lub cukru.

Gorącą rybę zalać winegretem i zostawić w odkrytym naczyniu, aż ostygnie. Następnie naczynie zakryć folią samoprzylepną i wstawić do lodówki na co najmniej 8 godzin.
Jednak najlepiej byłoby przygotować ją dzień wcześniej.

Na godzinę przed podaniem, naczynie wyjąć z lodówki, żeby danie troche sie ogrzało. Przed samym podaniem wszystko lekko podgrzać. Ja stawiam naczynie z rybą na odwróconej pokrywce garnka, w którym jest wrząca woda. Od czasu do czasu potrząsam zawartością. Danie lekko się podgrzeje, ale na tyle tylko, że ryba wciąż będzie bardzo delikatna, a z winegretu nie ulotni się alkohol ;)

Smacznego :)

**równie dobrze składniki sosu mozna wymieszać w szczelnie zamyknietym słoiku.



Przepis dodaję do akcji/konkursu na Durszlaku




12 komentarzy:

  1. Usmiechnelam sie, a jak! Usmiech pewnie bylby jeszcze szerszy, gdybym sprobowala...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobiłaś mnie tym przepisem :))! U nas łosoś na wagę złota, a ten wygląda fantastycznie :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajć... nie chciałam ;) szkoda, że łososie nie pływają u wybrzeży Indii... Ale macie za to duzo innych rybek, których nie ma u nas :)

      Usuń
    2. Fakt! Ostatnio sporo osób wchodzi do mnie z wyszukiwarek na hasło "ryba brama smak" :)) Czyżby się zaczęła dystrybucja w Polsce? :) A tak w ogóle to przeraża mnie zasięg komercyjny pangi - w Indiach upychana oczywiście pod wszelakimi innymi nazwami w restauracjach. Wiadomo, że pochodzą z Wietnamu, ale - na Boga! - ile tych pang w Wietneamie się produkuje, skoro powoli staje się podstawową mrożoną rybą w jakimkolwiek sklepie na całym świecie?

      Usuń
    3. Ale numer! Właśnie wróciłam z urlopu i okazało się, że wygrałam łososiowy konkurs :))))
      Co do pangi, to faktycznie zalewa świat. Ale na szczęście w Polsce ten boom chyba juz za nami...? Oby, bo to nie jest zdrowa ryba. O tej "twojej" nie słyszałam... Ale byłam na urlopie w takim miejscu, że jestem nafaszerowana rybami po dekielek ;)
      Co do haseł z jakich wchodzą na mojego bloga czytelnicy, to nie raz mam niezły ubaw :))))

      Usuń
    4. :)) Miły powrót zatem! Ja też właśnie wróciłam z Kerali objedzona rybnie i owocowo! Gdzie byłaś?

      Usuń
    5. Kerala mi się marzy bardzo!
      Byłam na Teneryfie i tez objadałam sie rybami i owocami (sezon na boskie melony i papaje)- co baaaardzo mi odpowiada :)

      Usuń
    6. Cudnie! Mam wspaniałe wspomnienia stamtąd, również kulinarne. I mają coś wspólnego z Indiami - kolendrę! Próbowałaś może sos mojo verde z kolendry, pietruszki i czosnku?

      Usuń
    7. Nie tylko próbowałam, ale jadłam parę razy dziennie (tak jak mojo picon), bo podaja to do wszystkiego (nawet do homara dostaliśmy :D)
      Kochamy Teneryfe - bylismy tam już kilka razy. Tym razem dokładniej zjeździlismy wysepkę - wzdłuż i wszerz :)

      Usuń
  3. Fajny przepis i naprawde pasuje na zimowe chlody

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz :) Chętnie odwiedzę też twój blog/stronę