niedziela, 6 listopada 2011

Leniwy weekend :)


Jak ja lubie takie dni, kiedy nic nie musze! Kiedy moge wyjsc z kieratu, zostawic wszystko, tak jak jest, zapomniec o wyrzutach sumienia...
Obiecywalam sobie taki dzien od dawna, bo do tej pory zawsze COŚ.
Nawet jesli mialam wolne, to albo odrabialam domowe zaleglosci, albo jechalam do rodzicow i... odrabialam ich zaleglosci ;)
A dzisiaj snuje sie po domu w pizamce i tylko, co jakis czas, dorabiam sobie herbatki, albo kawki... cos tam zrobie, jesli mi sie chce, albo nic nie robie, bo nie mam ochoty.
Ale generalnie spedzam dzien na zasadzie: przewrocilo sie, niech lezy ;)
Oblozona poduszkami i ksiazkami, zalegam na kanapie i rozkoszuje sie cisza w domu. Zagladam na ulubione forum i na FB. Maluje paznokcie na zwariowany kolor, slucham ukochanej muzyki, szkicuje anioły, bo juz czas je robic...
Nawet obiadu nie musze gotowac, bo wczoraj zrobilam wiecej.
Luz totalny...

A po poludniu, kiedy znudzilo mi sie nic-nie-robienie, zabralam sie za pieczenie ciastek.
W takie zimne, jesienne wieczory czesto mnie nachodzi ochota, zeby "zapachnic" dom na waniliowo, cynamonowo i czekoladowo :)
Upiekam hurtowo, owsiane, z zielona herbata i arabskie ciasteczka orzechowe.
Dzieci stwierdzily, ze powinnam otworzyc knajpke z, cyt."jedzeniem zdrowym i niezdrowym" :D
E tam... nic nie musze :)
Wystarczy, ze dla nich gotuje "zdrowo i niezdrowo" :)

2 komentarze:

  1. Luz totalny jest potrzebny każdemu przynajmniej od czasu do czasu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj potrzebny, tylko ciezko zorganizowac taki dzien nic-nie-robienia :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz :) Chętnie odwiedzę też twój blog/stronę