sobota, 7 maja 2016

Krewetki z pomidorkami daktylowymi i kolendrą


Dzisiaj to, co tygryski lubią najbardziej, albo... to na co aktualnie maja fazę ;)
Moje topowe smaki - pomidory, kolendra, chilli, krewetki - plus absolutna prostota i szybkość wykonania.
Zajadam się nimi kilka razy w tygodniu, modyfikując odrobinę, w zależności od okoliczności.
Trwa to już ze 2-3 tygodnie i jeszcze mi się nie znudziło.
Najlepsze są świeże (szare) krewetki w pancerzykach. Ale jeśli takich nie macie, bo nie zawsze są przecież dostępne "od ręki", mrożone też będą dobre.
A w wersji błyskawicznej, użyjcie krewetek mrożonych, obgotowanych - jak ja dzisiaj.
Jeśli nie planujecie innych dodatków (wspaniale smakują z chrupiącą bagietką, albo ryżem), trzeba przeznaczyć 12-14 sztuk na osobę.
Chociaż... Pewnie nie jestem obiektywna, bo potrafię ich zjeść jakąś nieprawdopodobną ilość ;-)


Jak przygotować najlepsze krewetki?


Składniki:
14 dużych krewetek
pół (lub więcej) posiekanego, czerwonego chilli
12 pomidorków daktylowych (u mnie żółte i czerwone)
2 posiekane ząbki czosnku
1 mała, posiekana dymka
łyżka masła klarowanego
sok z cytryny do smaku
sól, świeżo zmielony pieprz, szczypta cukru lub ksylitolu
1 czubata łyżka posiekanej kolendry

Mrożone krewetki przelać na sicie letnią wodą i dobrze odsączyć (rozmrażają się błyskawicznie). Jeśli są świeże, umyć je na sicie pod bieżącą wodą.
Na patelni rozgrzać masło, dodać czosnek, chilli, dymkę i dobrze odsączone krewetki. Doprawić solą i pieprzem. Smażyć ok minuty, potrząsając patelnią. Dodać pomidorki przekrojone na pół oraz cukier, i dalej smażyć. Trwa to zaledwie kilka minut. Świeże krewetki smażymy, aż z szarych zrobią się równomiernie różowe. Mrożone, aż mięso zmieni kolor na równomiernie biało-różowy i zniknie ich charakterystyczna "półprzezroczystość".
W czasie smażenia nie odchodzimy od patelni. Smażymy na dość dużym płomieniu, ale czujnie i z wyczuciem, cały czas potrząsając patelnią i podrzucając zawartość.
Uwaga na czosnek i chilli - łatwo je spalić, a wtedy danie będzie gorzkie i niesmaczne.
Na koniec obficie posypać kolendrą i od razu podawać, bo takie prosto z patelni są najlepsze :)

Smacznego :)

piątek, 6 maja 2016

Zielony koktajl, mega zastrzyk energii


Uwielbiam koktajle. Wszystkie.
Ale najbardziej na świecie kocham te zielone, napakowane do granic wytrzymałości tym, co najlepsze :-)))
Są sposobem na dostarczenie sobie wielu cennych witamin i minerałów w jednym "pakiecie". To mega cenny zastrzyk energii, bezbolesny i przepyszny. Piję i niemal natychmiast czuję, jak odżywam (autosugestia? ;-))
Dzięki takim koktajlom jestem w stanie zjeść więcej warzyw, nawet tych, których za którymi nie przepadam w innej formie.
Są nieocenione jako drugie śniadanie, albo podwieczorek, łatwe do zrobienia, łatwe do zabrania ze sobą, jeśli się śpieszymy.
Sycące i kolorowe, aż chce się pić (czy może jeść ;-) bo moje koktajle są gęste, niczym zupa-krem).
Taki koktajl najlepiej wypić od razu po zrobieniu, lub w jak najkrótszym czasie.
Jeśli coś wam zostanie, wstawcie do lodówki i wypijcie jak najszybciej, żeby nie wyparowały z niego wszystkie 'dobrości' ;-)
Jeśli koktajl zastępuje mi posiłek, np. śniadanie, wtedy dodaję do niego więcej sycących składników takich jak masło orzechowe (migdałowe, nerkowcowe), tahini, awokado, banany, olej z pestek dyni czy lniany. Czasem, raczej rzadko, dodaję też trochę białka serwatkowego, albo miodu - w zależności od okoliczności.
Podstawą jest zazwyczaj woda gazowana, do której dorzucam też (zwłaszcza latem) trochę lodu. Nie używam mleka, ale od czasu do czasu dodaję jakieś roślinne, zazwyczaj owsiane. No i w zasadzie w każdym moim koktajlu jest solidna porcja natki pietruszki, bo to prawdziwy skarb.
Cała reszta to wielka improwizacja, czyli freestyle ;-)

Składniki zielonego koktajlu:

Na 2 duże szklanki;
1 duży, dojrzały banan, lub dwa mniejsze
1 duże, dojrzałe awokado
6 zielonych szparagów
pół ogórka ze skórką
1 nieduża, obrana ze skórki, bulwa topinambura
duża garść jarmużu
pół pęczka natki
2 gałązki bazylii
sok z połowy cytryny
czubata łyżka masła z nerkowców*
1 łyżka oleju lnianego
szczypta soli
duża szklanka wody
(ilość wody zależy od konsystencji, jaką chcecie uzyskać)


Wszystko wrzucić do kielicha malaksera, wlać wodę i dokładnie zmiksować.
Jeśli będzie za mało słodkie można ostatecznie ;-) dosłodzić miodem lub ksylitolem, ale jeśli owoce są dojrzałe, zazwyczaj nie ma takiej potrzeby.

*może być dowolne masło, również z orzeszków arachidowych, czy migdałów, również tahini, ale tu uważajcie z ilością, bo ma zdecydowanie bardziej dominujący smak. Lepiej dodać mniej, spróbować i ewentualnie dodać; jak przesadzicie, to wyjąć się nie da ;-)))

Smacznego i Zdrowego :)