Na tym zdjęciu widać dokładnie, jak grube są placki.
Jak dla mnie, te placki bardzo przypominają tortille, są jednak nieco grubsze, przez co jest w nich więcej smaku. A smakowały nam bardzo! Dzieci stwierdziły, że są nawet lepsze niż "tortillasy", które wcześniej robiłam.
Zazwyczaj kiedy gotuję coś nowego, staram się wyszukać w internecie, jak najwięcej informacji na temat danej potrawy. Tym razem rownież przewertowałam wiele przepisów i dokopałam się do różnych, ciekawych informacji. Dowiedziałam się między innymi, że piadiny można podawać z wędzoną i gotowaną szynką, serem, wszelkimi wędlinami i warzywami. Można też zjeść sobie ten placek z dżemem lub nutellą.
Ja wykorzystałam warzywa (ogórek, pomidor, papryka, cukinia, salta) i swój sprawdzony farsz kurczakowy do tortilli.
Przy okazji, poszukując informacji o piadinach, natknęłam się na filmik na youtube. Dziewczyna pokazuje w nim, jak zrobić prawdziwa piadinę.
Tak naprawdę, to nie wiadomo, co ona wlaściwie robi.
Zawija farsz w zwykłą, kupioną w sklepie, tortillę, nazywając ją piadiną.
Ale mówi też, że koleżanka, która ją nauczyła robić to cudo, dodawała do farszu (sic!) ogórki korniszone (nie korniszony, ale korniszone ogórki :D).
Włos mi się zjeżył, chociaż żaden ze mnie Miodek ;) bo od czasów kaszy mannej, nic mnie tak nie zmiażdżyło :D (edit po przeczytaniu komentarzy: używamy kaszy manny, a nie mannej - jakby ktoś miał wątpliwości). Aż mam ochotę powiedzieć: ludzie, litości...
Podsumowując, żeby była jasność: ogórki kwaszone, konserwowe, małosolne - tak, tak, tak.
Ale nie korniszone.
Nie ma czegoś takiego! Owszem, są korniszony, ale ogórków korniszonych (jak dotąd ;)) nie ma.
Ogórki się konserwuje, kisi (kwasi) ale nie korniszoni (i nie małosolni) :))))
Ps. Wybaczcie, po prostu musiałam to napisać, bo... "czasami człowiek musi, inaczej sie udusi" ;)
Ale wracając do rzeczy: piadina wjeżdża na stół :)
Spójrzcie na zdjęcie. U góry wyraźnie widać, że placek jest dość gruby i rozwarstwia się w miejscach, gdzie były bąble.
Składniki:
Składniki:
na 4-6 placków
pól kilo maki (u mnie typ 450)
160 ml dobrze cieplej wody (zdecydowanie 300 ml)
75 g smalcu (może być oliwa, jednak ze smalcem są, wg. mnie, lepsze)
10 g soli
pół łyżeczki proszku do pieczenia
Do podania: dowolne warzywa, a u mnie także żółty ser i różowy sos
Do podania: dowolne warzywa, a u mnie także żółty ser i różowy sos
Sposób wykonania:
Wszystkie składniki wymieszać i wyrobić gładkie ciasto. W przepisie zaznaczono, żeby wyrabiać aż 10 min. Ja po ręcznym połączeniu składników, dalej wyrabiałam mikserem, ok. 5 min a następnie polałam ręce oliwą i jeszcze trochę zagniotłam ręcznie. Ciasto wyszło cudne, bardzo elastyczne i łatwe do formowania. Pamiętajcie, ze to nie ma być twarde ciasto, takie jak na makaron. Powinno być miękkie i elastyczne.
Następnie ciasto należy przykryć ściereczką i odstawić na co najmniej pół godziny. Lepiej nie pomijać tego etapu, bo kiedy ciasto odpocznie, lepiej się rozwałkowuje, a co ważniejsze, lepiej się smaży (na patelni powstaje dużo bąbelków).
Po "odpoczynku" ciasto podzielić (na 4 części, jeśli chcemy mieć duże placki, lub na 6, wtedy placki będą mniejsze) i uformowac z nich kulki.
Po "odpoczynku" ciasto podzielić (na 4 części, jeśli chcemy mieć duże placki, lub na 6, wtedy placki będą mniejsze) i uformowac z nich kulki.
Każdą kulkę rozpłaszczyć i rozwałkować na w miarę okrągły placek, o srednicy ok. 25 cm i grubosci ok. 3 mm. Podczas wałkowania obficie podsypywać mąką Pamiętajcie żeby nie wałkować cieniej, ponieważ placki po upieczeniu będą się kruszyć podczas zwijania.
Aby uzyskać idealnie okrągłe placki, można wycinać okręgi z rozwałkowanego ciasta, przy pomocy odpowiednio dużej miski (jak na zdjęciu poniżej).
Aby uzyskać idealnie okrągłe placki, można wycinać okręgi z rozwałkowanego ciasta, przy pomocy odpowiednio dużej miski (jak na zdjęciu poniżej).
Po rozwałkowaniu placek kilkakrotnie przerzucić z ręki do ręki, aby pozbyć się nadmiaru mąki i układać na dobrze rozgrzanej, suchej patelni (bardzo dobrze sprawdza się płaska patelnia do naleśników).
Piec na średnim ogniu, aż pojawią się bąble - należy je dociskać łopatką do patelni. Następnie odwrócić i dopiekać z drugiej strony.
Piec na średnim ogniu, aż pojawią się bąble - należy je dociskać łopatką do patelni. Następnie odwrócić i dopiekać z drugiej strony.
Ważne: placki nie powinny się zrumienić w całości, tylko w miejscach, gdzie bąble stykały się z patelnią, powinny mieć brązowe kropki (zdjęcie poniżej).
Trzeba wyczuć czas pieczenia, bo im dłużej bedziecie je piec, tym bardziej będą kruche i łamliwe. Dlatego zdejmujemy je z patelni od razu, kiedy nie są już surowe i nie trzymamy ich tam dłużej, niż to konieczne.
Samo pieczenie trwa bardzo krotko, wiec nie można ich spuszczac z oczu i robić w międzyczasie czegoś innego.
Trzeba wyczuć czas pieczenia, bo im dłużej bedziecie je piec, tym bardziej będą kruche i łamliwe. Dlatego zdejmujemy je z patelni od razu, kiedy nie są już surowe i nie trzymamy ich tam dłużej, niż to konieczne.
Samo pieczenie trwa bardzo krotko, wiec nie można ich spuszczac z oczu i robić w międzyczasie czegoś innego.
Druga bardzo ważna sprawa: nie dopuścić do tego, żeby placki po upieczeniu wystygły. Powiem wam, jaki jest mój sposób. Rozgrzewam mocno głęboką patelnię z pokrywą, najlepiej o grubym dnie, bo długo utrzymuje ciepło, z odrobiną wody. Później wodę odlewam, a para z pokrywki utrzymuje wewnątrz wilgoć. Dzięki temu placki pozostają elastyczne.
Placki smarować sosem, układać dowolne składniki i zwijać, jak tortillę.
W wersji z żółtym serem, placek posypujemy tartym serem i rozpuszczamy go pod grillem w piekarniku, albo w mikrofalówce. Kiedy ser zacznie się rozpuszczać, przełożyć placek na talerz, dodać sos i resztę składników, zwinąć i gotowe :)
Placki smarować sosem, układać dowolne składniki i zwijać, jak tortillę.
W wersji z żółtym serem, placek posypujemy tartym serem i rozpuszczamy go pod grillem w piekarniku, albo w mikrofalówce. Kiedy ser zacznie się rozpuszczać, przełożyć placek na talerz, dodać sos i resztę składników, zwinąć i gotowe :)
Uwagi:
Smażenie tych placków, to kwestia wprawy. Z każdym kolejnym będzie lepiej. Ale też każdy placek bedzie inny, każdy będzie się inaczej zachowywał na patelni. Czasami będzie jeden wielki bąbel, jak w chlebku pita, a czasami kilka, kilkanaście mniejszych, jak w chapati.
Pieczenie piadiny (tak jak tortilli) po prostu trzeba wyczuć. Trzeba je zrobić kilka razy, żeby złapać rytm, wyczuć ciasto - poczuć sie pewnie.
Na poczatku może, a nawet powinno ;) być dziwnie, zwlaszcza, jesli wczesniej nie robiliście tortilli, pit, czy chapati.
Pieczenie piadiny (tak jak tortilli) po prostu trzeba wyczuć. Trzeba je zrobić kilka razy, żeby złapać rytm, wyczuć ciasto - poczuć sie pewnie.
Na poczatku może, a nawet powinno ;) być dziwnie, zwlaszcza, jesli wczesniej nie robiliście tortilli, pit, czy chapati.
Teraz z tego przepisu robię też tortille. Jedyna różnica polega na tym, że ciasto na tortille wałkuję najcieniej jak to możliwe.
Po wielu mniej i bardziej udanych próbach wiem jedno, żeby się nie kruszyły przy zawijaniu, nie wolno ich zbyt długo trzymać na patelni i trzeba je odkładać w ciepłe i wilgotne miejsce.
To tyle.
Trzymam kciuki!
Po wielu mniej i bardziej udanych próbach wiem jedno, żeby się nie kruszyły przy zawijaniu, nie wolno ich zbyt długo trzymać na patelni i trzeba je odkładać w ciepłe i wilgotne miejsce.
To tyle.
Trzymam kciuki!
Smacznego :)