sobota, 29 kwietnia 2017

Omlet japoński tamago (tamagoyaki)


Przypomniałam sobie o nim, przy okazji oglądania jakiegoś filmiku o sushi na YT i od razu zapragnęłam znów go zrobić i podzielić się z wami przepisem :)

Kiedyś robiłam go dość często, a to dlatego, że był to jedynym omletem, który mi "wchodził" ;)
Tak, tak... :D Był taki czas, kiedy mogłam jeść tylko omlet ze szczypiorkiem, i to tylko ten, robiony na sposób japoński (nie pytajcie dlaczego, bo nie wiem ;)).

Tamagoyaki znaczy po prostu smażone jajko, i tym właśnie jest: jajkiem smażonym.
Jednak jest trochę bardziej niezwykły niż zwyczajne jajo, bo smaży się go w cieniutkich warstwach, zwijanych jedna w drugą, w omlet o prostokątnym przekroju.
Jest wyjątkowy, bo jest niesamowicie delikatny, przez te wszystkie warstewki, a dodatek sosu sojowego sprawia, że zwykły omlet zamienia się w orientalne danie :)

Mój omlet japoński z czasem trochę ewoluował, przez to, że lubię dodawać do masy jajecznej niczego, poza solą i dymką (szczypiorkiem). Czasami dodaję też trochę chilli, bo lubię ostre dania.
I to wszystko. Żadnego sosu sojowego, dashi, cukru, mirinu.
Po prostu nie lubię kiedy cudna, żółta masa zamienia się w burą ;) A sosem sojowym doprawiam sobie już na talerzu.

* Pierwszą warstwę smaży się (w oryginale używa się specjalnej, małej patelni o prostokątnym przekroju) i zwija się w płaski omlet, który odsuwa się na jej skraj.
Następnie dolewa się trochę roztrzepanych jajek, rozprowadza po całej powierzchni, jak na kolejny omlet (wlewając trochę pod spód tego już gotowego).
Kiedy jajka się zetną, zawija się w nie omlet który już mamy, ten "z boku patelni" (zawijamy od strony omletu, w stronę rozprowadzonej na patelni masy jajecznej).
Gotowy, już grubszy, omlet znów odsuwa się na bok i wylewa kolejną, cieniutką warstwę jajek.
W nią, po podsmażeniu, znowu zawija się wcześniej usmażony omlet.
I tak kilka razy, aż do wyczerpania składników.


Gotowy omlet w przekroju przypomina trochę ciasto francuskie (ale tak... tylko trochę ;)), bo widać te wszystkie, cienkie warstewki.
Jego spłaszczanie przy zwijaniu (tak, żeby przypominał graniastosłup) nie ma większego sensu, chyba, że chce się go użyć do sushi - wtedy łatwiej pokroić go w słupki.

Ps. Co do sushi, to o nim prawdopodobnie będzie mój kolejny wpis, bo od kilku miesięcy jem je prawie codziennie :) Więc jeśli was to interesuje, to zapraszam, zaglądajcie!

tamago pokrojony w słupki, przygotowany do sushi

To co...? Do garów i smażymy omlety ;)

Jak zrobić najlepszy japoński omlet tamago/tamagoyaki?

Składniki:
na jeden duży omlet

4 jajka
2-3 łyżki pokrojonego szczypiorku lub dymki
szczypta soli

sos sojowy i posiekane zioła do podania (u mnie kolendra)

Rozgrzać patelnię z nieprzywierającą powłoką i posmarować ją cienką warstwą oleju (najlepsza będzie patelnia o średnicy 20-22 cm).
W międzyczasie roztrzepać jajka z solą - za pomocą widelca, żeby zbytnio ich nie napowietrzyć. Można od razu dodać całą posiekaną dymkę, albo posypywać nią poszczególne warstwy (ja wolę posypywać).
Zmniejszyć płomień i wylać na patelnię cieniutką warstwę jajek, rozprowadzając je po całej powierzchni, jak przy smażeniu naleśników.
Jak tylko się zetną (masa zrobi się galaretowata i nie będzie już płynu), zwinąć je ściśle w rulonik, przy pomocy miękkiej łopatki i ręki.
Rulonik odsunąć na skraj patelni, a obok wylać kolejną warstwę jajek, i odrobinę "wpuścić" pod spód tego gotowego omleta.
Patelni nie wypuszczamy z rąk i w czasie smażenia ustawiamy tak, żeby bardziej podgrzewała się ta część ze smażonym omletem, a ten już usmażony był jak najdalej (będzie tam leżał jeszcze parę minut i powinien jak najmniej się ogrzewać, żeby się nie wysuszył; z tego samego powodu omlet zwijamy kiedy jeszcze jest wilgotny, a nie całkiem wysmażony).
Dalej postępujemy tak, jak opisałam wyżej, w akapicie oznaczonym *

Gotowy omlet zsuwamy na ciepły talerz, skrapiamy sosem sojowym (znam takich, którzy polewają ketchupem... ;)) i posypujmy kolendrą.
Jemy od razu, bo taki cieplutki najlepszy!

Smacznego bardzo :)

wtorek, 11 kwietnia 2017

Przepisy na Wielkanoc



Już za chwilę Wielkanoc, dlatego zrobiłam małe zestawienie wielkanocnych/świątecznych potraw. Może wybierzecie coś dla siebie.
Są to dania, które pojawiają się na naszym świątecznym stole. Co roku przybywa coś nowego, dlatego myślę, że taki "zbiorczy" wpis, to fajna sprawa - wszystko jest w jednym miejscu, łatwo odnaleźć ulubiony przepis.
Znajdziecie tutaj ciekawe przystawki, moje ulubione "sałatkowe pewniaki", zupy, sosy i dodatki.
Są też pieczone mięsa i pasztety (pod koniec wpisu), bez których nie wyobrażam sobie świąt. Zamieściłam też niebanalne przepisy na steki i obiadowe, mięsne roladki z różnymi farszami, które nie tylko są bardzo smaczne, ale również świetnie się prezentują na świątecznym stole, i można je podać np. na obiad.
To tyle :) Zapraszam: bierzcie, częstujcie się przepisami, pytajcie, jeśli będziecie mieli wątpliwości. Będę naprawdę szczęśliwa, jeśli ułatwię wam podjęcie decyzji:

*co* *przygotować* *na* *święta* *wielkanocne?*


Ps. W tym wpisie znalazły się tylko dania wytrawne. Słodycze i wypieki - żeby nie wydłużać tego wpisu - zamieszczę w kolejnym poście.


1. Wielkanocne przystawki.

Łososiowe niespodzianki



Roladki z szynki i sera



Twarogowe jajeczka



Babeczki owsiane, nadziewane szpinakiem i łososiem


2. Wielkanocne sosy i dodatki

Sos chrzanowy z jajkiem

Słodko-kwaśny dżem z czerwonej cebuli



Prosty, domowy majonez


Zakwas do żurku/barszczu























3. Sałatki i zupa chrzanowa


















































Zupa chrzanowa



















4. Faszerowane 








5. Łosoś na kilka sposobów







6. Roladki i steki - na wielkanocny obiad.






7. Pasztety i pieczone mięsa.












Smacznych Świąt! 

piątek, 3 marca 2017

Cytrynowo-waniliowe babeczki z lukrem i cukrową posypką



Te babeczki robi się bardzo szybko. Wystarczy jedna miska i łyżka. Kilka minut mieszania, 20-25 minut pieczenia i już można zaczynać weekend :)
Przepis też jest bardzo prosty. Ja zazwyczaj robię muffiny "na oko", kierując się konsystencją ciasta.
Jednak dla was postarałam się bardziej i spisałam składniki :)



Składniki babeczek:
3 jajka + jedno żółtko (białko wykorzystamy do zrobienia lukru)
100 ml jogurtu (śmietany lub maślanki)
100 ml oleju
1 dojrzały, rozgnieciony na papkę, banan
1 łyżka syropu klonowego (daktylowego, albo miodu)
2 czubate łyżki mąki ziemniaczanej
ok. 200 g mąki orkiszowej (lub innej pszennej)
1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
sok i skórka otarta z limonki (lub cytryny)
ziarenka z 1 laski wanilii lub 1 łyżka esencji waniliowej

Składniki lukru:
1 białko
ok. 1 szklanki cukru pudru
2 łyżki soku z cytryny

Białka roztrzepać lekko z odrobina soli, dodać jogurt, olej, syrop i banana. Dobrze wymieszać. Dodać obie mąki, proszek do pieczenia, wanilię, sok z cytryny i skórkę. Wymieszać, żeby wszystko się dobrze połączyło.
Nałożyć do 10 foremek standardowej wielkości, wstawić do nagrzanego do 200 stopni piekarnika i piec ok. 20 min (przed wyjęciem sprawdzić patyczkiem, czy się upiekły. Jeśli nie, dopiec jeszcze przez kilka minut).
W międzyczasie zrobić lukier. Roztrzepać białko z sokiem z cytryny, dodać połowę cukru i utrzeć łyżką lub mikserem. Dosypać resztę cukru i mieszać, aż lukier zrobi się śnieżnobiały i błyszczący (powinien być lejący, żeby łatwo spływał z łyżki).
Wyjąć z foremek i przestudzić. Przy pomocy łyżeczki, ozdobić babeczki lukrem i posypać cukrową posypką (jeśli nie macie, wystarczy lukier). I gotowe :)

Smacznego bardzo :)



piątek, 18 listopada 2016

Placki z purée z dyni, z jabłkami, wanilią i cynamonem



Zastanawiałam się, co o nich napisać. Mogłabym użyć wielu słów i barwnych opisów, ale kiedy myślę o tych plackach, to na myśl przychodzi mi jedno określenie: wspaniałe :)
Jeśli lubicie słodkie obiady (śniadania, kolacje), powinniście ich spróbować.
To takie danie, którego nigdy nie ma się dość, a ile by nie zrobić, zawsze będzie za mało.

Przygotowanie jest banalnie proste, zwłaszcza jeśli, jak ja, przygotujecie sobie wcześniej zapas purée z dyni. Robi się je bardzo prosto, wystarczy dynię obrać, pokroić, rozgotować z odrobiną wody i zmiksować.
Jeśli nie macie swojej ulubionej odmiany dyni, polecam hokkaido. Nie trzeba jej obierać, jest dość miękka i ma najpiękniejszy, najbardziej pomarańczowy kolor.
Purée z tej dyni jest gęste, kremowe i pyszne. To zdecydowanie mój faworyt.


Gotowe purée można zamrozić i używać przez całą zimę. W mojej zamrażarce jest cała, wielka szuflada przeznaczona tylko na dynię.
W tym roku przygotowałam kilkadziesiąt porcji purée (różnej wielkości, bo są przeznaczone do różnych celów, np. do ciasta, placków, naleśników, zupy, kawy), dynię w kostkach (do zupy, curry, gulaszu, jako dodatek do obiadu) i tartą na tarce (głównie do zagęszczania zup, sosów i do placków).

Możliwości jest wiele, naprawdę warto poświęcić kilka godzin jednego dnia, żeby móc korzystać z zapasów przez całą zimę.


A teraz do rzeczy, czyli do placków :)

Jak zrobić najlepsze placki z dyni?

Składniki:
na ok. 28 placuszków, w zależności od wielkości

ok. 600 ml gęstego purée z dyni (ok. dwa duże kubki)
1 małe jajko (można pominąć)
kilka łyżek dowolnego mleka (jeśli purée jest bardzo gęste)
mąka orkiszowa (może też być bezglutenowa: owsiana lub/i kokosowa)
łyżeczka cynamonu
łyżeczka ekstraktu waniliowego 
szczypta soli 
Dodatkowo: 2 bardzo duże jabłka pokrojone w ćwierć plasterki lub starte na tarce
masło klarowane do smażenia.

Do podania: syrop klonowy i/lub daktylowy lub cukier puder i dowolne owoce (u mnie persymona, czyli kaki)


Zimne purée połączyć z resztą składników dodając tyle mąki, żeby powstało gęste ciasto. Dodać jabłka i odstawić na kilka, kilkanaście minut. Powinno powstać ciasto na tyle gęste, żeby można je było nakładać łyżką na patelnię (nie powinno zbyt łatwo spływać).

Na rozgrzane masło klarowane wykładać po dużej łyżce ciasta i formować placuszki. Smażyć po kilka na raz i odsączać na papierowym ręczniku.
Najlepiej podawać od razu, udekorowane owocami, polane syropem lub posypane cukrem pudrem.


Najsmaczniejszego :)

piątek, 21 października 2016

Barszcz czerwony zabielany i smaki dzieciństwa



Ta zupa, to smak mojego dzieciństwa, a przynajmniej jeden ze smaków.
Mam wrażenie, że w ostatnich czasach została trochę zapomniana, a szkoda, bo jest taaaaka pyszna! Doskonale pasuje do jesiennej pluchy, która od kilku dni 'siąpi' za oknem gęstą mżawką.
Jest z nią wręcz kompatybilna, jak... sam parasol z deszczem :)

Wiele lat temu gotowała ją moja Babcia. Gotowała i gotuje ją moja Mama i to ona mi o niej przypomniała, kiedy ostatnio rozmawiałyśmy o tym, co nam się kojarzy z dzieciństwem.
Spędziłam z moją Mamą kilka cudownych godzin i słuchałam o jej dzieciństwie i młodości, co gotowała jej mama i babcia, co jadała "na zesłaniu" w okolicach Zielonej Góry.
Takie to były czasy, że za nieopatrzne chlapnięcie językiem (będąc młodym nauczycielem), można było trafić "na zsyłkę" do pracy, tam gdzie... ptaki zawracają (przepraszam mieszkańców zielonogórskiego ;)).

Dowiedziałam się "pięknych okolicznościach przyrody", wielkich gospodarstwach, świniobiciach, wałówkach i sutych śniadaniach jedzonych z jednej miski z gospodarzami. Smażone ziemniaki, boczek, jajka, kaszanka... To wywołało skojarzenia z angielskim śniadaniem, może niezbyt zdrowym, ale dającym energię na długie godziny.

W domu mojej Mamy jadało się barszcz z fasolą, albo zabielany, z tłuczonymi ziemniakami, zalewajkę, prażuchy, zupę z dyni ze słodką śmietanką i tartymi kluskami (tarte kluski, to nie zacierki, ale kluski z surowych, tartych i gotowanych ziemniaków), kiszone warzywa (nie tylko ogórki i kapustę, ale też jabłka, pomidory, grzyby), smażyło się na maśle, jadło się dużo dań z ziemniakami.
Uwielbiam o tym słuchać! Mam nadzieję, że następnym razem znów namówię Mamę na takie opowieści.

Tymczasem przepis na mój barszcz zabielany, który Babcia i Mama robiły trochę inaczej niż ja. Tam bazą był zawsze mięsny wywar i świeże buraczki. W pewnym okresie czasu używało się też koncentratu barszczu, kostek rosołowych, zasmażek i innych "wynalazków", których ja unikam, i od których (z czasem) odwiodłam też Mamę.

Ja najczęściej używam wywaru z warzyw, chociaż zdarza się też rosół, i kiszonych buraków. Często zabielam barszcz (i inne zupy) mlekiem roślinnym (takie czasy :)))

Jak zrobić najlepszy barszcz zabielany z tłuczonymi ziemniakami?


Składniki:
ok. 1 litra wywaru (może być dowolny, dzisiaj użyłam mocnego wywaru z warzyw)
ok. 1/2 - 3/4 litra "zakwasu" z kiszonych buraków
ok. pół litra mleka (użyłam sojowego, bo fajnie zagęszcza, ale może też być krowie)
2 łyżki gęstej, kwaśnej śmietany 12%
cukier lub ksylitol do smaku, świeżo zmielony pieprz

Dodatkowo: ugotowane, tłuczone ziemniaki + posiekany koperek/szczypiorek (lub drobno posiekana cebulka zrumieniona na maśle)

Do większego garnka wlać wywar i zagotować. Dodać cukier, zakwas i śmietanę rozrobioną w mleku. Podgrzać mieszając od czasu do czasu, jednak nie dopuszczając do zagotowania.
Na koniec dodać sporo świeżo zmielonego pieprzu.
Można podawać na dwa sposoby: osobno ziemniaki polane masłem z cebulką -w małej miseczce, osobno barszcz, w większej. Albo usypać na środku większej miski kopczyk ziemniaków, posypać je koperkiem, a dookoła nalać barszczu (jak na moim zdjęciu). Jak byście nie zrobili, będzie bosko! :)))

Smacznego Bardzo :)

czwartek, 6 października 2016

Pyszna pasta fasolowo-pieczarkowa z dymką i kolendrą

Bardzo lubię wszelkie pasty i smarowidła do pieczywa, dlatego ciągle szukam nowych. Moje poszukiwania ciekawych i niebanalnych zestawień kończą się... różnie ;-) Ale czasami uda mi się wymyślić coś naprawdę dobrego, coś do czego mam ochotę wracać.

Tak właśnie było z tą pastą, która jest mega prosta, a powstała, tak naprawdę, przez absolutny przypadek. 
Przypadkiem było, ze smażyłam pieczarki, do wykorzystania "do czegoś-tam, na później".Przypadkiem spadła mi na stopę puszka fasolki, kiedy sięgałam po coś innego. 
I (pewnie też "przypadkiem) dostałam w głowę genialnym pomysłem, jak Pomysłowy Dobromir ;-)

I oto jest: prosta, zdrowa, niezbyt urodziwa, ale przepyszna <3

 A sałatka, która powstała po to, żeby ubarwić zdjęcie, okazała się (przypadkiem ;-)) bardzo dobra .
fajnie smakuje również jako farsz w naleśnikach, zwłaszcza gryczanych




Jak zrobić pyszną pastę do pieczywa?

Składniki:
ok. 25 dag małych pieczarek*
1 średnia cebula
1 duży ząbek czosnku
puszka białej fasoli
1 łyżka oliwy (lub ghee)
1 drobno posiekana dymka
1 łyżka grubo posiekanej kolendry
sól, świeżo zmielony pieprz
szczypta ksylitolu (lub cukru)
sok z cytryny do smaku, lub (lepiej "dosmacza") 2 łyżki najprostszego sosu vinegrette**

Sałatka ze zdjęcia:
Po kilka plasterków ogórka, pieczarek i słodkiego, czerwonego jabłka (u mnie champion) + sos vinegrette i świeżo zmielony pieprz.

Pieczarki umyć pod bieżącą wodą (starając się zrobić to jak najszybciej, żeby nie nasiąknęły), osuszyć i pokroić na cienkie plasterkiCebulę i czosnek obrać i pokroić w drobną kostkę. Fasolę odcedzić i przepłukać na sicie, pod bieżącą wodą, dobrze odsączyć i rozgnieść widelcem.
Na patelni rozgrzać tłuszcz, dodać cebule i czosnek, lekko je zrumienić, dodać pieczarki, sól i pierz.
Smażyć dość krótko. Kiedy zmiękną, wyłączyć gaz, dodać rozgniecioną fasolę, dymkę, kolendrę, szczyptę ksylitolu i sos vinegrette lub sok z cytryny. Dobrze wymieszać i od razu nakładać na kromki pieczywa.
My najbardziej lubimy te pastę na ciepło, ale na zimno tez daje radę. Najlepsza jest na grzankach z dobrego, żytniego chleba, z plasterkami ogórka, rzodkiewki lub pomidora, ale wybór pieczywa i dodatków zostawiam wam.

Najsmaczniejszego :)


*czasem uda się kupic naprawdę małe pieczarki, które genialnie wyglądają w takiej paście. Jeśli jednak takimi nie dysponujecie, pokrójcie wasze pieczarki w ćwierć plasterki, lub zetrzyjcie na grubych oczkach tarki.

**to jeden z moich patentów, o którym nie raz już pisałam. Robię cały słoiczek sosu i trzymam go w lodówce. Przydaje się naprawdę często, nie tylko do sałatek. Poprawia smak past, sosów, zup - jest naprawdę uniwersalny.

środa, 28 września 2016

Dyniowe falafele



Sezon dyniowy trwa, dynie dojrzewają w ogródku, a nawet jeśli nie, to można je kupić niemal wszędzie. Aż się prosi, żeby wymyślać nowe, dyniowe przysmaki.
Inspiracją do dzisiejszych kotlecików były po prostu składniki.


Weszłam do kuchni, przypomniałam sobie, ze mam kawałek dyni, więc pierwsza myśl: placki!
Spojrzałam na puree z ziemniaków z wczorajszego obiadu, i pomyślałam, że warto by wykorzystać.
Ale mąki pszennej nie znalazłam - musi wyszła ;) Przejrzałam zapasy, wyjęłam na stół, to co mi pasowało do tego "ogólnego zarysu", który mi się właśnie w głowie klarował i... tak powstały dyniowe falafele.



Chłopakom bardzo smakowało, zjedli na obiad, dokończyli na kolacje i słowa skargi nie usłyszałam, chyba tylko to, że zrobiłam za mało :)

Myślę, że to wystarczająca rekomendacja, a jeśli nie, to dorzucę jeszcze jeden argument: one są po prostu śliczne :)

Zapraszam.



Jak zrobić dyniowe falafele?


Składniki:
dynia utarta na dużych oczkach tarki - ok. 3 szklanki
3-4 łyżki mąki z ciecierzycy
ok. 1/2-3/4 szklanki pure z ziemniaków (moje było z domieszką batatów)
1 jajko (dodałam całe, ale wystarczy białko)
1 drobno posiekana cebula
2 posiekane ząbki czosnku
2 łyżki orzeszków piniowych (lub pestek dyni, czy słonecznika)
drobno posiekana żółta papryczka chilli (kolorystycznie idealna, ale może być każda - w dowolnej ilości)
przyprawy: po pół łyżeczki mielonego kuminu, kurkumy, imbiru
1 łyżeczka czarnej gorczycy (ostatecznie można pominąć)
sól, pieprz
tłuszcz do smażenia (u mnie masło klarowane)
opcjonalnie: kilka łyżek mleka roślinnego (lub zwykłego) lub wody gazowanej


Utartą dynię wymieszać z resztą składników. Wyrobić dokładnie (masa powinna być miękka, ale dać się formować w kotleciki). Jeśli dynia jest mocno wilgotna, być może trzeba będzie dodać więcej mąki (jednak nie śpieszcie się z jej dodawaniem, żeby placki nie były zbyt "mączyste"). Jeśli dynia będzie zbyt sucha, wtedy dodajcie trochę mleka lub gazowanej wody.
Z wyrobionej masy formujemy (mokrymi dłońmi) małe, okrągłe kotleciki i od razu kładziemy na rozgrzany tłuszcz i smażymy z obu stron na złoto. Można je również upiec w piekarniku.
Podajmy jako dodatek do obiadu, lub z warzywami i sosem, z listkami kolendry, zawinięte w tortille.
Na zimno też dają radę :)
Z podanej ilości składników wyszło mi 18 falafeli.

Smacznego :)