Sezon na placki czas zaczac :)
W zeszlym roku przegapilam kwitnienie, w tym, juz dwa razy smazylam te racuszki.
Zdaje sobie sprawe, ze troche odwagi trzeba, zeby wlaczyc to, czego nie jemy zazwyczaj, do codziennej kuchni, ale zapewniam was, ze warto...
Dla mnie to jest troche, jak nalog, bo kiedy wybieram sie na spacer, łake traktuje, jak darmowa spizarnie ;) Rozgladam sie za ziolami i roslinami, wypatruje tych, ktore znam i uzywam od dawna, jak np. szczaw, ogorecznik, lebioda, czy wyzej wspomniane kwiaty czarnego bzu.
Ciasto na te racuszki jest mojego pomyslu i czesto je wykorzystuje rowniez do innych "plackowatych" ;) Racuchy rosna puchate i duze, dlatego trzeba je smazyc na sporej ilosci tluszczu i nakladac ciasto, zachowujac spore odstepy.
Placuszki znikaly prosto z patelni, ledwo zdazylam zrobic zdjecia :)
Skladniki:
ok. 350 ml mleka
ok. 150 ml maslanki
2 jajka
maka pszenna typ 550 (tyle, ile zabierze ciasto)
2 lyzeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
olej lub klarowane maslo, do smazenia
kilkanascie kwiatostanow bzu
cukier do posypania
Sposob przygotowania:
Wszystkie skladniki ciasta dokladnie zmiksowac, az do pojawienia sie babelkow powietrza. Powinno miec konsystencje gestego ciasta nalesnikowego. Gotowe ciasto odstawic na kwadrans.
Kwiaty bzu przebrac, jak najdelikatniej, zeby nie strzasnac pylku, ktory jest najbardziej wartosciowy.
Cale kwiatostany dokladnie zanurzac w ciescie i smazyc z obu stron, na duzej (niestety ;)) ilosci tluszczu. Wpadlam na pomysl, zeby po polozeniu ich na patelni poodcinac nozyczkami wystajace, twarde lodyzki, poniewaz i tak zawsze pozostaja twarde.
Mam tez drugi sposob: odcinam nozyczkami same kwiatki, wprost do ciasta, wymieszam i smaze, nakladajac ciasto lyzka na patelnie.
Uwaga: olej nie moze byc zbyt goracy, poniewaz racuszki spala sie, zanim jeszcze dosmaza sie w srodku. Ja podsmazam z obu stron, szybko, w wysokiej temperaturze (zeby ciasto nie nasiaknelo tluszczem), po czym zmniejszam ogien i dosmazam juz powoli, bez pospiechu.
Te racuszki smaza sie dluzej niz te z owocami.
Smacznego :)
U mnie nikt nie chce jeść tych kwiatów, a ja bym chętnie spróbowała takich placuszków. No,ale jak nasmażę będę musiała jeść sama.
OdpowiedzUsuńSmacznie wyglądają :)
to im nie mow z czym te placki :)
OdpowiedzUsuńMiałam robić takie placuszki, ale po zrobieniu syropu z kwiatów bzu i nalewki, miałam już serdecznie dość bzowego zapachu i nie dałam rady smażyć placków, choć na początku zapach kwiatów bardzo mi się podobał.
OdpowiedzUsuńA ja za zapachem dzikiego bzu nie przepadam. Jednak w tych plackach nie jest taki natarczywy ;)
OdpowiedzUsuń