wtorek, 17 lipca 2012

A może oliwa, zamiast przypraw?


Sezon ogorkowy w pelni, stad na moim blogu pojawiac sie beda juz tylko zaprogramowane wczesniej przepisy "z lamusa". Z tym lamusem, to tak nie do konca, bo mysle, ze dobry przepis zawsze sie obroni, jednak teraz pora na przepisy, ktore juz odlezaly swoje w kolejce do publikacji.
Na pierwszy ogien oliwa przyprawowa. To moje kolo ratunkowe, kiedy musze zrobic cos na szybko i nie bardzo mi sie chce kombinowac z przyprawami. Doskonale sprawdza sie tez, jako marynata do mies, ryb, czy warzyw z grilla. Wystarczy posmarowac co_tam_mamy odrobina aromatycznej oliwy, odstawic na pol godzinki (albo - w wariancie de lux - na cala noc) do lodowki i - mozna grillowac.

Wykonanie takiej oliwy jest niezwykle proste. Mozna do niej nawrzucac, czego dusza zapragnie. Dzisiaj jednak chcialabym sie z wami podzielic moim ostatnim, przypadkowym odkryciem.
A bylo to tak, ze do sloiczka oliwy, ktora zostala mi po suszonych pomidorach, stopniowo dorzucalam rozne rzeczy: a to czosnek, a to troche czerwonego pieprzu, a to galazke tymianku, czy rozmarynu. Kiedy indziej znowu podeschnieta koncowke chilli. A ostatnio pol malego, czerwonego killera ;)  Dobrze go widac na zdjeciu. Prezentuje sie pieknie, jak niewinny, czerwony kwiatuszek. Jednak nie dajcie sie zwiesc pozorom. To jest podstepny zabojca, ktory sparalizowal mi usta na bite 15 minut! A zjadlam zaledwie odrobinke, tyle tylko, zeby sprawdzic "moc". No i sprawdzanie mocy skonczylo sie smarowaniem jezyka kostkami lodu (jogurt zdawal sie wogole nie dzialac...). Ten podstepny zabójca, to habanero, najostrzejsza papryczka rodem z Meksyku.
Niby mówią, żeby sprawdzać ostrość chilli przed dodaniem go do potrawy, jednak ja wam powiem jedno: nie robcie tego w domu ;)

Oczywiscie nie musicie waszej oliwie dawac az takiego dopalania. Ja lubie ostre przyprawy (i potrawy, stad to chilli), tylko czasami trafie na cos, co wypala gałki oczne ;)

Sloiczek z zawartoscia trzeba przechowywac w ciemnej szafce i dobrze byloby potrzasac nim od czasu do czasu.



Smacznego :)

Przepis dodaje do akcji

10 komentarzy:

  1. O widzisz, akurat mam zachomikowaną oliwę po pomidorach, zaraz cos tam dorzucę i będę miała do rybki na jutro :-) HA!

    OdpowiedzUsuń
  2. wstyd sie przyznac, ale kiedys (lata swietlne temu - jesli to mnie usprawiedliwia ;)) oliwe z pomidorow wylewalam, bo nie wiedzialam, co z niej zrobic...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bialy Maly Tajfun, oczywiscie, ze tak :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam smakowe oliwy!
    A probowalas uzywac do czegos oliwy truflowej? Ja od jakiegos czasu chce kupic (bo dobrze brzmi), ale nie mam do konca pomyslu na uzycie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Probowalam :) Mam taka i uzywałam, jak narazie, do miesa. Smak jest... w sumie ok. ale jednak trzeba sie przyzwyczaic. Ja trufli nie jadlam (chyba..a bo moglam jesc, nie wiedzac o tym :)) wiec ciezko powiedziec, czy zapach tej oliwy przypomina prawdziwe trufle. W kazdym razie jest mocno charakterystyczny.

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny pomysł, podoba mi się taka oliwa :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kuchenny balagan, no to do dziela: zrob sobie taka, albo podobna :)

    OdpowiedzUsuń
  8. W końcu coś oryginalnego w mojej akcji grill 2012 :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz :) Chętnie odwiedzę też twój blog/stronę