piątek, 18 lutego 2011

Dorsz w śmietanie z parmezanem, czyli koalicja polsko-włoska ;)

dla MM faza I (tłuszczowy) i II

Tak sobie kombinowałam, co by tu zrobić z kilku pięknych, "dorszowych" filetów, które udało mi się dzisiaj kupić. Nie jest łatwo takie ładne fileciki "upolować", więc chciałam z nich zrobić coś naprawdę dobrego.
Gdzieś tam, w mglistej pamięci, majaczyła ryba duszona w śmietanie, ale niestety, przepisu nie pamiętałam. Jednak musiała być bardzo dobra, skoro mi utkwiła w pamięci.
Postanowiłam więc wymyślić coś podobnego, ale bazując na tym, co znajdę w lodówce.
Bardzo rzadko robię zakupy z listą w ręku. Zazwyczaj najpierw kupuję, a dopiero później kombinuję :)

Składniki:
- ok. kilograma filetów z dorsza (czarniaka)
- 2-3 łyżki chrzanu
- pół opakowania (200g) jogurtu greckiego
- małe opakowanie śmietany 12%
- "bryłka" parmezanu
- dwie białe cebule
- pół cytryny
- trochę oleju
- sól, pieprz, biały ocet winny


Rybę umyłam, osuszyłam, wyjęłam ości (sztuk sześć ;)), posoliłam, popieprzyłam, skropiłam sokiem z cytryny i odstawiłam do lodówki.
W tym czasie wysmarowałam naczynie żaroodporne masłem i pokroiłam cebulę w piórka.
Na patelni rozgrzałam troszkę oliwy i podsmażyłam cebulę (z solą i pieprzem) dodając szczyptę cukru (dla MM-ek oczywiście bez cukru). Pod koniec smażenia "chlupnęłam" octu winnego i poczekałam, aż wyparuje (pewnie lepsze byłoby białe wino, ale tego niestety w lodówce nie było).

Filety osączyłam na papierowych ręcznikach i obsmażyłam z obu stron. Ułożyłam w przygotowanym naczyniu, posmarowałam chrzanem i na tym rozłożyłam cebulkę.
Wszystko polałam śmietaną wymieszaną z jogurtem i szczodrze posypałam tartym parmezanem. A na stół rybka wjechała z kleksem gęstej śmietany, w towarzystwie orientalnej surówki z pekinki



Kruchutkie, owocowe ciasto z orzechami i bezą


Obiecałam wam przepis na ciasto, które piekłam na Walentynki.
Wykorzystałam moje bazowe ciasto kruche, zwiększając (o jedno) ilość jajek, ponieważ potrzebowałam dodatkowego białka do bezy. Na szczęście ciasto kruche jest takim ciastem, które lubi żółtka. Mam nawet wrażenie, że im więcej żółtek w tym cieście, tym lepiej :) 
Natomiast nadzienie, to już wielka improwizacja :) Padło na owoce z kompotu, ponieważ są miękkie, a ja chciałam, żeby składniki nadzienia jakoś trzymały się kupy (ponieważ nie miałam w planie dodawania żadnego spoiwa - tylko owoce i orzechy).

Ostatnio usłyszałam w TV, jak jakaś mądra pani mówi, że piekąc ciasto, obowiązkowo trzeba ściśle przestrzegać receptury, tzn. skrupulatnie wszystko odmierzać i ważyć, niczego nie zmieniać - słowem nie kombinować.
Natychmiast wszystko się we mnie zbuntowało. Bo przecież gdyby wszyscy tak robili, nie było by nowych przepisów! Kto by je miał wymyślać, gdyby wszyscy, z aptekarską precyzją, odmierzali składniki i ważyli jajka...?

Inna sprawa, że ja zawsze kombinuję :) Nie wiem, czy kiedykolwiek udało mi się ściśle trzymać przepisu (?). Receptury traktuję, jedynie jako wskazówkę, jak daną potrawę przyrządzić. Czasami wychodzi mi prawie to samo, "co autor miał na myśli", a czasami coś zupełnie innego.
Ale lubię to w sobie :) Pedantką, to ja ci nigdy nie byłam i... Alleluja! ;)



Składniki:
na tortownicę o średnicy ok. 25 cm

400g mąki pszennej
100g mąki ziemniaczanej
200g prawdziwego masła
150g cukru

3 żółtka
1 całe jajko
czubata łyżka kwaśnej śmietany
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
duża szczypta soli


Na nadzienie:
owoce z kompotu - z dwóch litrowych słoików - śliwki lub brzoskwinie
1 słoik "dżemowy" duszonych jabłek
10 dag orzechów laskowych
trochę bułki tartej
cynamon, mielone goździki i kardamon

Na bezę:
3 białka
150 g cukru pudru (lub drobnego cukru)
łyżka mąki ziemniaczanej

Sposób przygotowania:
Mąkę, z proszkiem do pieczenia i solą, przesiej na stolnicę. Dodaj cukier. Masło pokrój w jak najmniejszą kostkę i dodaj do mąki z masłem - szybko posiekaj. Dodaj żółtka i śmietanę, i wymieszaj. Szybko zagnieć ciasto, starając się, jak najmniej je ogrzać. Podziel ciasto na dwa kawałki 3/4  1/4. Tą większą ilością ciasta wylep tortownicę (25 cm) tak, żeby powstały wysokie brzegi. Wstaw do lodówki, na co najmniej 30 min. Pozostałą 1/3 ciasta "rozpłaszcz" na grubość ok. pół centymetra, włóż do foliowego woreczka i wrzuć do zamrażarki.

Owoce z kompotu bardzo dobrze odsącz na sicie i - jeśli trzeba - wypestkuj.
Orzechy posiekaj lub utłucz w moździerzu (ja wykorzystałam orzechy bez skórki) - jednak nie na proszek, powinny zostać wyraźne kawałki.

Białka ubij z cukrem na sztywną pianę, pod koniec dodając mąkę.

Na cieście rozsyp, cienką warstwą, bułkę tartą. Na to wyłóż masę z jabłek, następnie owoce z kompotu, posyp cynamonem i mielonymi goździkami i kardamonem. Znowu posyp trochę bułką tartą, która wchłonie nadmiar wilgoci. Po powierzchni rozsyp orzechy i lekko wciśnij je w masę owocową. Na wierzch wyłóż pianę z białek, wyrównaj powierzchnię (ja zrobiłam delikatne fale przy pomocy łyżki) i posyp pokruszonym lub utartym na tarce (duże oczka) ciastem z zamrażarki.

Wstaw do nagrzanego (190-200oC) piekarnika i piecz ok. godziny.

Wiem, że to trudne, ale lepiej nie kroić tego ciasta zaraz po upieczniu ;)

Smacznego :)

czwartek, 17 lutego 2011

Żółta zupa z żółtej soczewicy


Dzisiaj obiecana zupa - żółta, z żółtej soczewicy :) To zupa zaimprowizowana na szybko, inspirowana indyjskim Dhalem. Błyskawiczna i naprawdę pyszna.
Bardzo łatwo ja zrobić i, co dla mnie ważne, nie zabiera to dużo czasu.
A najfajniejsze są te chrupiące kosteczki cukinii, pływające po powierzchni gęstej "paćki" ;)
Zupa pasuje do I Fazy MM


Jak zrobić zupę z żółtej soczewicy?

Składniki:
szklanka żółtej soczewicy
biała część małego pora
1 nieduża cebula
1 duża, żółta papryka
kawałek cukinii
dwa ząbki czosnku
płaska łyżka przecieru pomidorowego
1 l wywaru warzywnego (lub drobiowego)
1 łyżeczka oleju
sól, pieprz, tymianek, 1ł mielonej przyprawy garam masala
limonka lub cytryna
posiekana kolendra lub natka

Sposób przygotowania:
Por, cebulę i czosnek posiekać. Paprykę pokroić w malutką kosteczkę. Cukinię obrać ze skórki i również pokroić w drobną kostkę. Warzywa podsmażyć na oleju. Dodać przecier i przyprawy. Na koniec dodać cukinię i dosłownie chwilkę smażyć razem z pozostałymi warzywami.
Soczewicę dobrze wypłukać (tak, jak ryż, aż woda będzie czysta) i ugotować osobno, w 3 szklankach wody (ok. 15 min). Wlać wywar i dorzucić warzywa. Gotować razem jeszcze tylko kilka minut, tak, żeby cukinia pozostała chrupiąca. Posypać siekaną kolendrą i podać z cząstką limonki lub cytryny żeby każdy sam sobie "dosmaczył".
I już :)

Smacznego :)

środa, 16 lutego 2011

Zupa z zielonej soczewicy z pomidorami


Od kilku dni mam straszną "fazę" na soczewicę. Mogłabym ją jeść trzy razy dziennie :) Przeszukuję internet i moje książki kucharskie, w  poszukiwaniu czegoś nowego, smacznego - z soczewicą w roli głównej. Efektem moich poszukiwań jest ta właśnie zupa. Przedwczoraj trafiłam na ten przepis i od razu wiedziałam, że muszę ją ugotować. Wprawdzie nie miałam zielonej soczewicy, tylko brązową, ale zupa nie straciła przez to na smaku ;) 
Zupka jest bardzo sycąca i wspaniale smakuje z kromką domowego, żytniego chleba.

A dzisiaj ugotowałam zupę z żółtej soczewicy, którą "upolowałam" tydzień wcześniej, w małych, przydroznych delikatesach. Przepis dodam juz niedlugo.

Przepis na zupę z zielonej soczewicy pochodzi z książki Michela Montignac "Smacznie i zdrowo", cz.2 *


 Składniki:

dla 4-6 osób
4 szklanki domowego, odtłuszczonego wywaru drobiowego (w wersji wegetarianskiej uzywamy wody)
3 szklanki posiekanych pomidorów (lub 2-3 puszki siekanych, konserwowych)
2 szklanki ugotowanej, zielonej soczewicy *
1/2 małej cukinii
1 łodyga selera naciowego lub ćwiartka małego selera
1 średnia cebula
1-2 ząbki czosnku
garść posiekanej natki i/lub szczypiorku (u mnie kolendra)
sól selerowa, pieprz
1 łyżeczka oliwy z oliwek

Sposób przygotowania:
W dużym garnku rozgrzać oliwę i podsmażyć (na małym ogniu) cebulę, seler, cukinię i czosnek. Dodać pomidory i smażyć mieszając, przez kilka minut.
Dodać wywar drobiowy i gotować wszystko razem na średnim ogniu, przez ok. 10 minut, od czasu do czasu mieszając.
Dodać soczewicę, przyprawy i gotować razem jeszcze kilka minut.
Na koniec posypać natką i/lub szczypiorkiem.

* 1 szklankę soczewicy dokładnie płuczemy, zalewamy 3 szklankami wody i gotujemy 30 - 45 min.  Po ugotowaniu otrzymamy 2 szklanki soczewicy

* w wersji z bulionem, posiłek tłuszczowy w fazie I MM

Kotleciki drobiowe z grzybami i migdałami

MM, faza I, posiłek tłuszczowy i faza II

Kiedy zakładałam tego bloga, chciałam dzielić się z Wami jedzeniem nie tylko smacznym, ale i zdrowym. Chciałam publikować ciekawe przepisy - z całego świata, inspirowane moimi podróżami - ale też moje własne, które powstają non stop, jak grzyby po deszczu :)
Nie ukrywam, że mam też dużą słabość do potraw regionalnych i tzw. "babcinych". Moim konikiem jest zdrowe odżywianie, więc staram się modyfikować przepisy tak, żeby było zdrowo, oczywiście nie zapominając o smaku :)

Moja dzisiejsza propozycja, to potrawa z Metody Montignac.
Jeśli ktoś wzdraga się przed słowem DIETA, to od razu uprzedzam, że niepotrzebnie. Te kotleciki są genialne! Nigdy wcześniej ich nie robiłam i jestem zaskoczona, jakie są pyszne.

Miałam mnóstwo obaw, kiedy je robiłam. Zastanawiałam się np. czy smak orzechów nie zdominuje smaku pozostałych składników (nie miałam ochoty na orzechowe kotlety :)
Bałam się też, że będą się rozpadać podczas smażenia.
Na szczęście kotleciki są takie, jak trzeba :)


Składniki:

400 g mielonego mięsa z drobiu (u mnie, pierś z kurczaka)
150 g pieczarek lub innych grzybów (dodałam mieszane grzyby leśne, z mrożonki)
50 g zmielonych orzechów lub migdałów (u mnie łuskane, laskowe orzechy)
2 jajka
biała część małego pora
2 łyżki oliwy z oliwek lub łyżka masła
sól, pieprz, gałka muszkatołowa
olej do smażenia 
mój dodatek: tłusty, gęsty jogurt grecki lub bałkański

Do panierowania:
50 g kruszonych migdałów

Propozycja podania:  z mieszanką sałat z sosem winegret (lub innym sosem), lub z dowolną surówka z majonezem. A dla niedietujących dodatkowo ryż lub kasza

Sposób przygotowania:

Podgrzać na patelni 2 łyżki oliwy lub łyżkę masła i podsmażyć na dużym ogniu rozdrobnione grzyby, aby odparować sok. Pod koniec dodać pokrojony drobno por i kilka minut smażyć razem, cały czas mieszając (nie rumienić!). Ostudzić.
Wymieszać mięso z jajkami, grzybami z porem, orzechami i z przyprawami.
Zwilżonymi wodą dłońmi uformować kotlety (takie, jak tradycyjne mielone). Z tej ilości powinno wyjść 10 szt. Panierować je w orzechach lub płatkach migdałowych, ułożyć na talerzu/tacy i wstawić do lodówki na co najmniej pół godziny. Wkładać na dobrze rozgrzany tłuszcz i bardzo szybko obsmażyć z obu stron. Zmniejszyć płomień i dosmażyć na średnim ogniu (ok. 10 min), aż się zezłocą.

Moje uwagi:
  • na każdym kotleciku, przed podaniem, położyłam dużą łyżkę jogurtu bałkańskiego, co niewiarygodnie poprawiło smak - polecam.
  • nie zaszkodziło by dodanie do masy jakichś świeżych ziół - trochę mi ich brakowało
  • schłodzenie kotletów przed usmażeniem jest w tym przypadku obowiązkowe. Dzięki temu panierka dobrze połączy się z kotletami i nie będzie się przypalać, a same kotlety nie będą się rozpadały.
  • orzechy: zmiksowałam je w blenderze uzyskując drobną "kaszkę". Jest lepsza do panierowania, ponieważ mniej się przypala podczas smażenia, niż orzechy zmielone "na mąkę".
  • jeśli panierujesz w płatkach migdałowych musisz bardzo uważać podczas smażenia, ponieważ bardzo łatwo je przypalić - nie spuszczaj patelni z oczu.

wtorek, 15 lutego 2011

Pikantna, libańska sałatka z shawarmą



Ha! Znowu wspólne gotowanie z dziewczynami w ramach Festiwalu kuchni arabskiej :) Dzisiaj gotowałam z MalwinnąMaggie i Eve.

Tym razem coś bardzo typowego dla kuchni arabskiej - libańska shawarma.
Przepis pochodzi z bloga  Arabic food recipes (spicy chicken shawarma salad recipe).
Poszperałam i znalazłam ten sam przepis na anglojęzycznej stronie z przepisami dla diabetyków Diabetes daily. Myślę, że bardziej prawdopodobne jest, że właśnie stamtąd pochodzi (w przepisie podane są wszystkie wartości odżywcze i ilość kcal, czyli to, na co diabetycy zwracają uwagę).

Nareszcie wiem, dlaczego ten sos (i w poprzedniej sałatce - fattoush - która razem robiłyśmy) jest taki kwaśny :) Dziwiło mnie to, bo wielokrotnie byłam w różnych krajach arabskich i wiem, że ich sosy są słodkie, albo słodko-kwaśne. Jednak nie chciało mi się zagłębiać w temat.
A odpowiedź jest prosta: bo diabetycy nie używają cukru :)

Shawarma jest bliskowschodnim wrapem - w wolnym tłumaczeniu, zawijańcem - wypełnionym przyprawionym mięsem, takim jak jagnięcina, wołowina lub kurczak. Jest bardzo podobna do greckiego gyrosa.
Zazwyczaj podawana jest w chlebie pita, ale w tym przepisie shawarmę podaje się w zdrowszej wersji, w sałatce z ogórkiem i pomidorem 
Łagodny smak kurczaka świetnie współgra z sałatką i aromtyczną marynatą.

Możesz, bez uszczerbku dla smaku (sprawdzone ;) zrobić sos z mniejszą ilością oliwy. Wtedy sałatka będzie jeszcze bardziej dietetyczna.
No i obowiązkowo cukier lub miód do dressingu ;)



Składniki na 4 porcje:
Ł=łyżka, ł=łyżeczka

Marynata:
3 Ł posiekanej natki pietruszki
3/4 ł soli
1 ł czerwonego pieprzu w płatkach
1/2 ł mielonego imbiru
1/2 ł mielonego kuminu
1/4 ł mielonej kolendry
7 Ł odtłuszczonego jogurtu greckiego
2 Ł soku z cytryny (dodałam tez łyżkę miodu)
4 rozgniecione ząbki czosnku
2 Ł oliwy extra vergine
ok. 70 dag piersi kurczaka, bez skóry i kości, pokrojonego na cienkie plasterki

Sałatka:
1 sałata, umyta i rozdrobniona (u mnie rukola, roszponka, szpinak i sałata rzymska)
1 szklanka pokrojonego ogórka
1 szklanka pokrojonych pomidorów
cytrynowy vinaigrette (przepis poniżej)

Połącz pietruszkę, sól, płatki pieprzu, imbir, kumin i kolendrę w dużej misce i wymieszaj do połączenia składników. Wymieszaj jogurt, sok z cytryny i rozgnieciony czosnek. Dodaj kurczaka i wymieszaj z przyprawami. Wstaw do lodówki, co najmniej na godzinę, a najlepiej na noc.

Rozgrzej olej na dużej patelni, jednak niezbyt mocno. Partiami dodawaj marynowane kawałki kurczaka, nie za dużo na raz, żeby kurczak mógł się zrumienić. Smaż, często mieszając, przez około 6 minut, aż będzie ugotowany i rumiany. Zdejmij mięso z patelni i połóż na talerz wyłożony papierowym ręcznikiem. Dolej trochę oleju na patelnię i powtórzyć proces, dopóki wszystkie kawałki kurczaka nie będą gotowe.
W misce zmieszaj sos cytrynowy. Dodaj sałatę, pokrojone ogórki i pomidory, oraz usmażone mięso. Wymieszaj wszystko i gotowe.

Bez sosu sałatka zawiera:
Kcal: 209
Węglowodany: 9g
Błonnik: 2g
Cukry: 4g
Tłuszcz całkowity: 9g
Tłuszcze trans: 0g
Sód: 543mg
Białko: 24g

Cytrynowy vinaigrette:

1ł musztardy dijon
1/4 filiżanki świeżo wyciśniętego soku z cytryny
1ł soli koszernej (dałam morską)
3/4ł świeżo zmielonego, czarnego pieprzu 
1/4 filiżanki oliwy extra vergin

Przy pomocy trzepaczki, rozmieszaj w misce musztardę, sól, pieprz i sok z cytryny. Powolutku, cały czas mieszając, dodawaj oliwę. Mieszaj, aż do uzyskania konsystencji emulsji. 

Smacznego :)

Sam sos zawiera:
Kcal: 126
Węglowodany: 2g
Błonnik: 0g
Cukry: 0g
Tłuszcz całkowity: 14g
Tłuszcze trans: 0g
Sód: 310mg
Białko: 0g

Szarlotka - prawdopodobnie najlepsza na świecie :)



Wczoraj były Walentynki... Mam do nich stosunek ambiwalentny. Z jednej strony drażni mnie to całe czerwone, serduszkowe szaleńtwo, a z drugiej... jakaś cząstka mnie mówi mi, ze nigdy nie za dużo miłosci, którą można okazać tym, których kocham najbardziej na świecie. A ja moich chłopaków kocham najbardziej naświecie, więc.. znowu sie poddałam ;)
Upiekłam im wczoraj dwa ciasta: szarlotkę i ciasto zaimprowizowane z tego, co miałam pod ręką i co, jak mi się wydawało, będzie dobrze do siebie pasowało.

Na początek zapraszam na najprostszą na świecie, najpyszniejszą, mega kruchą szarlotkę, pachnącą cynamonem i różami.
Przepis podstawowy mam od mamy. Natomiast moje modyfikacje, to dodanie do ciasta mąki ziemniaczanej, która sprawia, że jest ono wyjatkowo kruche i wody różanej do masy jabłkowej - dzięki czemu ciasto pachnie NIEZIEMSKO :)

W wolnej chwili wstawię przepis na to drugie ciasto, bo było pyszne i zostało pożarte jeszcze tego samego dnia :)


Składniki:
na tortownicę o średnicy ok. 25 cm

400g mąki pszennj
100g mąki ziemniaczanej
200g prawdziwego masła
150g cukru2 żółtka

1 całe jajko
czubata łyżka kwaśnej śmietany1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
duża szczypta soli

3-4 słoiczki ("dżemowe") smażonych jabłek
lub 10 kwaśnych jabłek (szara reneta, antonówka)
dużo cynamonu, kilka kropel wody różanej

Mąkę, z proszkiem do pieczenia i solą, przesiej na stolnicę. Dodaj cukier. Masło pokrój w jak najmniejszą kostkę i dodaj do mąki z masłem - szybko posiekaj. Dodaj żółtka i śmietanę i wymieszaj. Szybko zagnieć ciasto, starając się, jak najmniej je ogrzać. Podziel ciasto na dwa kawałki, 2/3 i 1/3. Tą większą ilością ciasta wylep tortownicę (25 cm) tak, żeby powstały wysokie brzegi. Wstaw do lodówki, na conajmniej 30 min. Pozostałą 1/3 ciasta rozpłaszczam na grubość ok. pół centymetra, wkładam do foliowego woreczka i wrzucam do zamrażarki.

Jeśli nie masz smażonych jabłek:
Obierz jabłka i wykrój gniazda nasiennie. Pokrój je na kawałki (sposób krojenia nie ma znaczenia, jednak im drobniej pokroisz, tym szybciej sie ugotują), wrzuć do garnka, dodaj trochę cukru (ilość cukru zależy od kwaśności jabłek - dlatego próbuj), dużo cynamonu, trochę soku z cytryny i odrobinę wody. Gotuj jabłka tak długo, aż sie rozpadną. Przeważnie w tej "pulpie" zostają kawałki jabłek, ale tak jest nawet ciekawiej :)

Możesz też część jabłek pokroić w kostkę, a część zetrzeć na tarce, na dużych oczkach. Trzeba je posypać cukrem i cynamonem (można dodać rodzynki) i odstawić na pół godziny. Po tym czasie odciśnij sok i wyłoż jabłka na schłodzone ciasto.

Ciasto zamrażarki możesz zetrzeć na tarce, na masę jabłkową. Ja jednak lubie grubą kruszonke, więc odrywam z niego nieduże kawałki, aż pokryją nieomal całą powierzchnię jabłek (stąd to rozpłaszczanie przed mrożeniem ;)).

Szarlotke piekę ok. godziny w temp. 180-200oC (czas bez termoobiegu). Po ostudzeniu posypuję szczodrze cukrem pudrem.

Smacznego :)

niedziela, 13 lutego 2011

Hvarskie gołąbki i pęczek wspomnień


Tak mnie wczoraj naszło, żeby zrobić gołąbki...
Samotna kapusta leżała w kąciku od tygodnia i czekała na swoją kolej. Niestety nie miałam jej do czego zużyć, bo cały czas bawiłam się w kuchnię arabską :) Biedna kapusta nie miała szans z kuskusem, kolorowymi warzywami, czy papryczką chilli.
Ale wczoraj wreszcie doczekała się swoich pięciu minut ;)

Nie wiem skąd mi przyszedł pomysł, żeby zrobić "hvarskie" gołąbki. Tylko nie myślcie, że Chorwaci takie robią :) Nazwałam je tak, bo kiedy zaczęłam gotować i dodawać kolejne składniki, przypominało mi się cudowne lato, kiedy tam mieszkaliśmy, a przepis  sam zaczął się tworzyć.
Przypomniałam sobie swoje poranne wyprawy na targ warzywny, żeby kupić najlepsze, wygrzane w słońcu, warzywa i owoce, najlepsze kurczaki, jakie kiedykolwiek jedliśmy, i do portu, po ryby i owoce morza, prosto z kutra.
A po drodze, wracając przez lasek, zrywałam liście laurowe i rozmaryn :)

Od rozmarynu właśnie zaczęły się te moje wspomnienia. Bo wracając z wakacji, zabrałam ze sobą mnóstwo tych cudownie pachnących "iglaczków".  Po powrocie do domu część zamroziłam, a z części zrobiłam rozmarynową oliwę i ocet. 

Wczoraj, kiedy wyjmowałam mięso, dojrzałam w zamrażarce torebeczki z rozmarynem.
I już wiedziałam, że to nie będą zwyczajne gołąbki :)





Składniki:
duża kapusta włoska
Farsz:
60 dag mięsa z kurczaka lub indyka
3/4 szklanki ryżu
ok. 10 dag jakiejś wędliny długo dojrzewającej (np. szynka szwardzwaldzka, czy jakaś włoska lub chorwacka
), ewentualnie bardzo chudy boczek nie wędzony (15 dag)
1 duża marchew
1 duża cebula
1 - 2 jajka
kilka łyżek oleju
kilka ząbków czosnku
duża szczypta cukru
1 łyżeczka przecieru pomidorowego, rozpuszczona w odrobinie wody
Sos:
2 - 3 czubate łyżki przecieru pomidorowego
2 - 3 łyżki gęstego jogurtu bałkańskiego
1 łyżka masła
trochę mąki
sól, pieprz, rozmaryn, czosnek

przyprawy: sól, świeżo zmielony pieprz, przyprawa typu vegeta (u mnie naturalna, bez glutaminianu sodu i tych wszystkich "E")
dużo rozmarynu (ostatecznie może być suszony), ewentualnie zioła prowansalskie

Sposób przygotowania:
Z kapusty wyciąć głąb, sparzyć ją i oddzielić liście (ja to robię w mikrofali). Z liści powycinać zgrubienia - jak przy zwykłych gołąbkach.
Ryż ugotować na sypko i ostudzić. Mięso  umyć, osuszyć i zmielić. Boczek drobno posiekać i usmażyć, leciutko przyrumieniając.
Środek kapusty drobniutko posiekać. Marchew i cebulę obrać i umyć. Marchewkę zetrzeć na tarce, na dużych oczkach, a cebulę i 2 żabki czosnku drobno posiekać. Podsmażyć wszystko na oleju i ostudzić.
Składniki farszu połączyć i dobrze wyrobić, żeby się "skleiły", dodając jedno lub dwa jajka - w zależności od gęstości farszu - łyżeczkę przecieru pomidorowego dużą szczyptę cukru, oraz dodatkowo jeden rozgnieciony ząbek czosnku. Wszystko "wyraziście" doprawić (świeży rozmaryn obrać z patyczków i same igiełki drobniutko posiekać; patyczki wrzucić do sosu, w którym będą się gotowały gołąbki).

Liście kapusty nadziewać farszem i zwijać, jak zwykłe gołąbki. Układać ciasno w rondlu, zalać wodą, dodać sól, pieprz, cukier, jarzynkę, rozmaryn (kilka gałązek - rozmarynowy smak powinien być bardzo wyraźny) i koncentrat pomidorowy. Zagotować, zmniejszyć płomień i dusić pod przykryciem. Czas zależy od stopnia obgotowania liści kapusty, średnio 1 - 2 godziny.

Kiedy gołąbki są już miękkie, trzeba odlać cały wywar do mniejszego garnuszka i zrobić sos.
Do gotującego się sosu dodać posiekany rozmaryn, masło i utarty ząbek czosnku. Mąkę rozrobić z niewielką ilością wody i zagęścić sos. Jogurt trochę osolić (zapobiega to zważeniu się jogurtu w sosie), wlać do niego łyżkę gorącego sosu, żeby się zahartował i wlać wszystko do sosu. Nie doprowadzać do wrzenia - tylko chwilę jeszcze podgrzać i wyłączyć gaz.
Spróbować i ewentualnie doprawić.

Gołąbki polewać sosem już na talerzu. Smacznego :)

sobota, 12 lutego 2011

Pszenno - razowe chlebki pita


Po raz pierwszy piekłam pity kilka dni temu. Podchodziłam do nich, jak pies do jeża, bo się naczytałam, że są kapryśne, że lubią, ot tak, poprostu się nie udać. Dziewczyny pisały, że nie da się wywałkować ich w owalne placuszki, że nie puchną, że nie wiadomo, czy piec je na blasze, czy na kratce, czy 3 minuty, 5... Aaaaaa!!!! Ratunku!
Jednak prawda była taka, że bardzo potrzebowałam tych "pitek" do dzisiejszej sałatki fattoush. Bardzo chciałam ja zrobić, a bez tych chlebków nie mogłam.
Jednak mój strach, jak się okazało, miał wielkie oczy :) 
Chlebki, od początku do końca, były bardzo posłuszne. Ciasto pieknie mi wyrosło, wałkowały się w idealne owale, a na dodatek nie obraziły się za to, że im nie dałam podrosnąć po rozwałkowaniu :) Zresztą, zobaczcie sami, jakie mi puchatki wyszły :)

Przepis na te chlebki dostałam od Panny Malwinny, pochodzi ze strony Tak sobie pichcę... 
i dołączam go do FESTIWALU KUCHNI ARABSKIEJ



Składniki:
6 chlebków

125 g białej mąki chlebowej
125 g mąki pszennej, pełnoziarnistej
1 łyżeczka soli
15 g świeżych drożdży (lub 1½ łyżeczki suszonych)
140 ml ciepłej wody
2 łyżeczki oliwy z oliwek




Sposób przygotowania:

Mąkę przesiać z solą. Drożdże rozpuścić w wodzie, wlać do mąki, dodać oliwę - wymieszać.
Ciasto przełożyć na oprószoną mąką stolnicę/blat i wyrabiać kilka minut, aż będzie gładkie i elastyczne.
Przełożyć do miski, przykryć folią i odstawić do wyrośnięcia w ciepłym miejscu na około 1 godzinę (do podwojenia objętości).
Następnie ponownie wyłożyć na stolnicę, podzielić na 6 równych części, przykryć folią i zostawić na 5 minut. Każdą porcję rozwałkować na owalny p
lacuszek o długości około 15 cm i grubości 5 mm. Poukładać na posypanej mąką ściereczce, przykryć i pozostawić do wyrośnięcia na 20-30 minut.
Piec w temperaturze 230°C przez około 4-6 minut lub do momentu, aż "napuchną" (nie muszą się zarumienić).

Smacznego :)

Chleb żytni ze słonecznikiem, na zakwasie z przygodami ;)


Zainspirowałam się super prostym, jak mi się wydawało, przepisem ze strony Kotlet.tv
Pewnie wszystko poszło by gładko, gdyby nie moja, wmykająca się spod kontroli, chęć robienia wszystkiego po swojemu. 
Najpierw nie doczytałam, że zaczyn do tego chleba robi się kilka godzin wcześniej.
Jakoś tak zrozumiałam (pomroczność jasna... ;), że chodzi o zakwas, więc wyjęłam mojego "maluszka" z lodówki, podkarmiłam i zostawiłam na noc na grzejniku. Jak się zorientowałam, że coś pokręciłam, to już było za późno. Mimo wszystko, postanowiłam działać. Niestety, to nie był koniec moich pomyłek, bo zanim pomyślałam, już pomieszałam razówkę żytnią z białą mąką.
A to miał przecież być chleb żytni - czyli cały z mąki żytniej. Nie wiedzieć czemu, ubzdurało mi się, że mieszany... No, ale nic - dalej udawałam, że nic się nie stało ;)
Wymieszałam wszystko ładnie, dosypałam trochę tego i owego, z własnej inicjatywy, przykryłam miskę i odstawiłam do wyrastania. I wyszłam.
Po przewidzianym czasie okazało się, że to chlebek z gatunku leniwych. Nie miał nawet zajawaki "kopułki", którą obiecywała autorka przepisu. No i dylemat. Upiec tego naleśnika, czy go zostawić na noc na grzejniku...?
Zostawiłam. Posypałam słonecznikiem, przykryłam natłuszczoną folią i... niech się dzieje wola nieba. Na szczęście rano chlebek posiadał już tę obiecaną "kopułkę" i bez problemu dał się upiec w przewidzianym czasie :)
I wiecie co? To chyba mój najsmaczniejszy zakwasowiec :) Spodziewałam się zakalca, a otrzymałam chrupiącą, bardzo smaczną, chociaż dość kwaśną cegiełkę :)
























Przepis podaję za Kuchnia.tv, a moje modyfikacje (jesli chodzi o składniki) w nawiasach.

Składniki:
na bochenek ok. 20 x 12 cm, czyli 1/2 kg
Przygotowanie należy zacząć od zrobienia zaczynu, czyli kilka godzin wcześniej mieszamy składniki, przykrywamy i odstawiamy na ok. 8 godzin.

Zaczyn:
60 g zakwasu
90 g mąki żytniej (typ 2000)
90 g wody


Ciasto właściwe:
zaczyn jw
280 g wody
100 g mąki żytniej (typ 2000)
200 g mąki żytniej chlebowej, typ 720 (dodałam mąkę pszenna, typ 650)
szczypta soli morskiej (łyżeczka soli)
1 łyżeczka cukru (2 łyżki cukru dark muscavado)
ok. 1/2 szklanki słonecznika
opcjonalnie, garść płatków owsianych


Składniki na zaczyn wymieszać i odstawić na 8-10 godzin (najlepiej na noc).
Zaczyn w tym czasie trochę podrośnie.

Do zaczynu dodać resztę składników, dokładnie wymieszac łyżką (nie wyrabiać ręką) i przełożyć do małej keksówki. Przykryć natłuszczoną folią i odstawić na 2-5 godz. do wyrastania.
Wyrośnięty chleb powinien mieć taką małą kopułkę.
Wstawić do nagrzanego do 230oC piekarnika, na około 20 minut, zmniejszyć temp. do 180oC i dopiec (ok. 30-40 minut).
Kroić dopiero po wystudzeniu!

piątek, 11 lutego 2011

Libańska sałatka fattoush i wspólne pichcenie

Festiwal kuchni arabskiej trwa. Mimo, że się nam nasza patronka, Panna M., uszkodziła przy pomocy kuchennego sprzętu, nadal odkrywamy smaki orientu :) No prosze, rymnęło mi się ;)

Ponieważ wczoraj w nocy upiekłam chlebki pita, mogę dzisiaj znowu pokucharzyć z dziewczynami, MalwinnąShinu, Maggie i Eve.

Dzisiaj wszystkie robiłyśmy tę samą sałatkę. Fattoush, to pyszna, libańska sałatka warzywna z chrupiącymi kawałkami chlebka pita.
Robi się ją dosłownie w kilka minut, jst wiosenna, kolorowa i bardzo aromatyczna.
U mnie pojawiła się na stole w towarzystwie rybki z grilla i wszystkim bardzo smakowała.

Niestety, zrobiłam tylko połowę porcji podanej w przepisie i to był błąd :) Sałatka zniknęła zaraz po zrobieniu fotki. Sama skubnęłam tylko odrobinkę, więc prawdopodobnie jutro znów ją zrobię :)

Ponieważ miałam okazję spróbować tej sałatki przed i po dodaniu mięty, od razu mówię, że bez mięty, to już nie to samo. Pozbawiona mietowego smaku, przypomina sałatke grecką...
No i dressing. Dressin jest genialny, jednak - jak dla mnie - dopiero po wprowadzeniu małej modyfikacji. Po wymieszaniu składników okazało się, że dla mnie ten sos jest stanowczo zbyt kwaśny. Ja dodałam czubatą łyżeczkę miodu i okazało się, że to było to!
Bardzo jestem ciekawa wrażeń dziewczyn.


Przepis dostałam od Panny Malwinny.

Składniki:
na 4 porcje

2 duże chleby pita
2 łyżki oliwy
1 ząbek czosnku
2 ogórki pokrojone w plasterki
4 podłużne pomidory pokrojone na ćwiartki
1 czerwona, drobno pokrojona, papryka

6 drobno posiekanych cebulek dymek
2 łyżki drobno posiekanejnatki pietruszki
1 łyżka posiekanej, świeżej mięty

Sos:
1/3 szklanki soku z cytryny (80ml)
1/4 szklanki oliwy (60ml)
1 ząbek czosnku wyciśnięty
1 łyżeczka mielonej papryki słodkiej
1/4 łyżeczki mielonego kminu rzymskiego
1/4 łyżeczki czarnego pieprzu

Sposób przygotowania:

Chlebki pita natrzeć oliwą z czosnkiem. Upiec na rumiano w piekarniku (ok. 10-15 min).
Warzywa pokroić. Zioła posiekać. Składniki sosu połączyć.
Warzywa wymieszac z sosem. Dodać chlebki połamane na małe kawałki i gotowe :)

czwartek, 10 lutego 2011

Kurczak m szermel

Mam za sobą bezsenną noc... Udało mi się przespać aż dwie godziny, więc dzisiaj trochę "nie stykam" :) Bezsenna noc zaowocowała stworzeniem kilku postów do zamieszczenia na blogu, obrobieniem zaległych fotek, opracowaniem przepisu na dzisiejszego kurczaka, którego już nie ma, bo został pożarty wczoraj, i... talerzem razowego spaghetti o północy :) 
Walczyłam tez z sobą, żeby znów nie zabrać się za pieczenie chlebków pita, pizzy lub chleba. Naprawdę walczyłam, bo uwielbiam dotykać drożdżowego ciasta - takie małe zboczenie ;)

Co do kurczaka, którego chcę wam przedstawić, to uważam go za odkrycie roku. Przepis pochodzi ze starej książeczki "Encyklopedia sztuki kulinarnej", część 10, Kuchnia marokańska.

Przepisy w książeczkach z tej serii są... hmmm... dość enigmatyczne i trochę się trzeba domyślać. Ale suma sumarum, ten przepis okazał się strzałem w dziesiątkę. NIGDY czegoś podobnego nie jadłam, NIGDY o czymś takim nie słyszałam, a jakby tego było mało, kurczaczek okazał się przepyszny!

A dlaczego właśnie ten przepis?
Kiedy wzięłam tę książkę do ręki, otworzyła się na tym właśnie przepisie, jakby mnie zapraszała do zrobienia tej konkretnej potrawy :) Z zaproszenia skorzystałam i dzielę sie nim z wami, bo warto :)

Przepis dołączam do akcji Panny M. Festiwal kuchni arabskiej.



Słonko wyjrzało tylko na kilka minut, jakby specjalnie dla mnie - akurat tyle potrzebowałam, żeby zrobić zdjęcia :) 



Składniki:
dla 4-5 osób

1 kurczak o wadze ok. 1.5 kg (wzięłam 10 dużych pałeczek)
5 jaj
2 utarte cebule
2 duże, obrane ziemniaki
pęczek posiekanej pietruszki
po 100 g masła i oliwy
2 łyżki soku z cytryny

przyprawy:
pół łyżeczki pieprzu
1 mała laska cynamonu (dałam kawałeczek długości 4 cm)
pół łyżeczki szafranu (dałam łyżeczkę kurkumy)
pół łyżeczki słodkiej, mielonej papryki
po szczypcie mielonego kuminu i cynamonu
sól

Sposób przygotowania:
Kurczaka umyć, podzielić na kawałki i ułożyć w rondlu (ja moje pałki obrałam ze skóry). Dodać cebulę, połowę masła, cynamon oraz szafran. Doprawić pieprzem i osolić (leciutko!). Gotować na średnim ogniu ok. godziny.

Wyjąć mięso, a sos odparować, aż zgęstnieje. Doprawić sokiem z cytryny.

Ziemniaki ugotować, rozgnieść z pietruszką na gładkie puree i przestudzić. Jajka ubić mikserem i dodać do ziemniaków. Osolić, doprawić papryka, kuminem i cynamonem - wymieszać.

W tej masie obtaczać kawałki kurczaka i smażyć je na oliwie z resztą masła (ponieważ panierka nie trzymała się mięsa, przed panierowaniem w cieście obtoczyłam mięso w mące pszennej).

Z reszty masy formujemy niewielkie kulki, spłaszczamy je lekko i smażymy.
Podajemy je razem z mięsem. W osobnym naczyniu podajemy sos.

Smacznego :)

środa, 9 lutego 2011

"Puchata" pizza doskonała i... historyjka :)



Dzisiaj obchodzimy Międzynarodowy dzień pizzy :)
Właścicielka bloga Fabryka smaku zorganizowała akcję wspólnego pieczenia pizzy. Postanowiłam, że też się przyłączę, zwłaszcza, że dzieci już od kilku tygodni "urabiały mnie" w tym temacie :)


Niestety łatwo nie ma, a los czasami jest wyjątkowo złośliwy...
Napisałam tu wczoraj historię mojej pizzy, a dzisiaj, wklejałam zdjęcia. Korygując ustawienie ostatniej fotki własnoręcznie wysłałam cały post w kosmos... Mam nadzieję, że wam się nigdy nic takiego nie przytrafiło, bo poziom mojej frustracji sięgnął zenitu...

Jeszcze raz - obiecana historyjka.
Zawsze pozwalałam swoim dzieciom samodzielnie wybierać potrawy na urodzinową imprezę. Mieli przy tym sporo frajdy, bo "zamawiali sobie" u mnie to, co im wyjątkowo smakuje, a co niekoniecznie -  różnych przyczyn - robię na co dzień.
Któregoś razu mój młodszy synuś postawił przede mną trudne wyzwanie. Zapragnął, żebym upiekła pizze, ale nie taką zwykłą, jaką wszędzie można spotkać/zamówić/zjeść...
"Mamuś, zrób taką... puchatą" - powiedział. I tak powstała nasza pizza.
Okazało się, że M. jadł taką pizzę u "przyszywanej cioci" i tak mu smakowała, że mooocno zapadła w jego kilkuletnią pamięć :)

Z wykonaniem zadania nie było już tak różowo, ponieważ nie byłam wtedy zbyt mocna w drożdżowych wypiekach. Tak naprawdę potrafiłam upiec tylko zwykły, drożdżowy placek, który zawsze rósł jak szalony, i uciekał z foremki. W piekarniku kipiał i wyciekał na blachę. Na myśl o szorowaniu piekarnika, dostawałam gęsiej skórki. Przyznacie, że to nie są doświadczenia, które zachęcają do zabawy z drożdżowym ciastem...
Mogłam oczywiście zadzwonić do "przyszywanej cioci" i poprosić o przepis, ALE... Chciałam sama. Moja kucharska duma za bardzo by na tym ucierpiała.
Moim życiem kieruje motto: "jak to, nie mogę? JA nie mogę???" :)))

Kombinowania było sporo, ale nieskromnie przyznam, że w końcu powstała puchata pizza doskonała, taka, którą chce się piec często i która może być "wisienką na torcie" dziecięcej imprezy :) Śmiało można podzielić się przepisem z przyjaciółmi, bo ona zawsze się udaje.
Ciasto (zobacz zdjęcie niżej) jest mięciutkie, lekko słodkie, pachnące. Można ją jeść, nawet bez farszu.
Zapraszam :)


Składniki:
na wielką blachę, taką na całą szerokość piekarnika

Ciasto:
70 dag pszennej mąki
2 łyżki oliwy + oliwa do posmarowania ciasta
440 ml ciepłej wody
1 łyżeczka soli

Zaczyn:
4 dag świeżych drożdży 
2-3 łyżki ciepłej wody
szczypta cukru
łyżeczka mąki

Farsz:
20-25 dag szynki w plasterkch (najlepiej kruchej, drobiowej, ostatecznie konserwowej)
15 dag tartego sera żółtego lub/i mozarelli
3-4 duże pomidory, sparzone i obrane ze skórki (a zimą puszka krojonych pomidorów w zalewie)
2 duże cebule (pokrojone w ćwierćplasterki)
kilka ząbków czosnku (dowolnie posiekanych)
1 słoik sosu pomidorowego (włoski do makaronu, lub do spaghetti, Pudliszki lub Łowicz)
1 łyżeczka cukru
zioła prowansalskie, sól, pieprz


Sposób przygotowania:
Składniki zaczynu wymieszać i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (5-10 min).

Po tym czasie przesiać mąkę do ciepłej miski, dodać sól i wymieszac. Dodac wodę, oliwę i zaczyn, po czym wszystko dobrze połączyć. Ciasto powinno byc dość luźne, dlatego staramy się nie podsypywać mąką. Ja smaruję ręce oliwą, co bardzo ułatwia wyrabianie.
Miskę przykryć ściereczką i wstawić do nagrzanego, do 30-50oC, piekarnika - na ok. godzinę. Po tym czasie ciasto powinno podwoić swoją objętość.
Wyrośnięte ciasto należy "przebić" uderzając w nie pięścią (moja ulubiona czynność :))
Wyłożyć n natłuszczony blat i ponownie wyrobić - natłuszczonymi rękoma.

Blachę wyłożyć papierem do pieczenia. Gotowe ciasto rozciągnąć i wyłożyć nim całą blachę. Dobrze docisnąć, formując nieco wyższe brzegi. Palcami, gęsto, zrobić na całej powierzchni dołki.
Powierzchnię ciasta, a zwłaszcza brzegi, posmarowac oliwą.
Ciasto podpiec w rozgrzanym do 220oC piekarniku, przez ok. 8-10 min.

W międzyczasie przygotowujemy farsz.
Cebulę podsmażamy z czosnkiem, ale nie rumienimy. Pod koniec dodajemy pomidory z puszki razem z zalewą i cukier. Doprawiamy. Smażymy tak długo, aż wszystko ładnie się zagęści.

Na tym etapie spokojnie możemy zakonczyć przygotowania. Mamy gotowy "blat", który może poczekać kilka godzin, jesli planujemy podać pizze później, lub nastepnego dnia.

Kilkanaśce minut przed podaniem smarujemy ciasto sosem ze słoiczka, na to wykładamy farsz i posypujemy dodatkowo ziołami prowansalskimi (latem na farszu układam grube plastry pomidorów). Na farszu układamy plasterki szynki, ale tak, żeby się nie stykały (lepiej to wygląda, to raz, a dwa, kiedy ułoży się je tak, że zachodzą na siebie, to cały farsz zachowuje się jak lawa, żyje sobie własnym życiem i jeździ po pizzy, tak jak mu wygodnie ;)).
Ostatni krok, to posypanie pizzy serem i skropienie oliwą.

Pieczemy w rozgrzanym do 220oC piekarniku (mój nie ma termoobiegu) przez ok. 10 min.

Ja podaję tę pizze na sałatce z rukoli i innych sałat i ziół, w zależności od tego, co mam pod ręką.