czwartek, 13 stycznia 2011

Chuda Ewa

Miałam się wcześniej położyć, ale zdaje się, że nic z tego nie będzie... Cóż, postaram się pożytecznie wykorzystać czas i wrzucić na blog kilka przepisów, które mam na liście oczekujących.
Zupa, o której chcę napisać, to rodzaj polewki. Zaintrygowała mnie i rozbawiła swoją nazwą, więc parę tygodni temu, spisałam przepis z zamiarem późniejszego wykorzystania. Wiem o niej tylko tyle, że pochodzi z południa Polski...
Naprawdę zamierzam ją ugotować, bo coś mi mówi, że będzie pyszna, pomimo swojej prostoty. A ponieważ jestem w górach, zabiorę z sobą do domu ten potrzebny "kawałek bryndzy" ;)

Ps. Chciałam poszukać przepisu na tę zupę w internecie i porównać go z tym, co mam, jednak kiedy wpisałam do wyszukiwarki "chuda ewa", wyskoczyło mi: "chuda ewa bem". I to by było na tyle :)


Składniki:
pół litra wody
mała cebula
litr kwaśnego mleka, albo maślanki
3 ząbki czosnku
łyżeczka soli
szklanka śmietanki
kawałek bryndzy
1 łyżeczka mąki
skwarki ze słoniny (lub boczku) i pokruszony chleb, 
albo gotowane ziemniaki *

Wodę zagotować, dodać posiekany czosnek i cebulę pokrojone w kosteczkę. W osobnym garnuszku wymieszać maślankę ze śmietaną, bryndzą i mąką. Wlać to wszystko do wrzącej wody z czosnkiem i cebulą i zagotować.


* Polewkę na talerzu polać skwarkami i wrzucić trochę pokruszonego chleba. Ewentualnie podawac z gotowanymi ziemniakami i skwarkami.

2 komentarze:

  1. Przypomnialas mi o prostej jak budowa cepa zupie kluskowej, ktora za czasow liceum namietnie z kolezanka konsumowalysmy. Kluskowa zostala "wynaleziona" w czasach, w ktorych zarcia bylo nieco mniej niz teraz i tak naprawde jest to misz-masz o smaku...pierogow ruskich.
    Zupa ta sklada sie z: ziemniakow, klusek (rwanych recznie klusek z ciasta makaronowego), cebuli (podsmazana na patelce) oraz smietany.
    Kartofle podgotowujemy w formie kosteczek, dorzucamy rwane recznie kluchy. Nakladamy, wrzucamy cebule, dodajemy sol, pieprz, co tam kto chce i dodajemy smietane. Mieszamy, wcinamy, smakuje jak ruskie. Kluskowa byla zbawieniem dla siostry psiapsioly, ktora mieszka w Londynie i niezbyt ma jak lepic pierogi (bialy ser w polskich sklepach albo drogi, albo Kacha ma lenia ;)).
    Tak, czy owak, ta wlasnie mammalyge robilysmy z kolezanka po lekcjach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :) Tez mam takie rózne, kulinarne wspomnienia ze szkolnych czasów i wspominam z rozrzewnieniem, jak człowiek głodnawy chodził ;)
    Ale musisz przyznac, ze w prostocie tkwi wielka moc. Czasem przepis jest tak prosty, ze az sie czlowiekowi w glowie nie miesci, ze to moze byc dobre, a tymczasem to moze byc wielkie kulinarne doznanie :D

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz :) Chętnie odwiedzę też twój blog/stronę