sobota, 12 lutego 2011

Chleb żytni ze słonecznikiem, na zakwasie z przygodami ;)


Zainspirowałam się super prostym, jak mi się wydawało, przepisem ze strony Kotlet.tv
Pewnie wszystko poszło by gładko, gdyby nie moja, wmykająca się spod kontroli, chęć robienia wszystkiego po swojemu. 
Najpierw nie doczytałam, że zaczyn do tego chleba robi się kilka godzin wcześniej.
Jakoś tak zrozumiałam (pomroczność jasna... ;), że chodzi o zakwas, więc wyjęłam mojego "maluszka" z lodówki, podkarmiłam i zostawiłam na noc na grzejniku. Jak się zorientowałam, że coś pokręciłam, to już było za późno. Mimo wszystko, postanowiłam działać. Niestety, to nie był koniec moich pomyłek, bo zanim pomyślałam, już pomieszałam razówkę żytnią z białą mąką.
A to miał przecież być chleb żytni - czyli cały z mąki żytniej. Nie wiedzieć czemu, ubzdurało mi się, że mieszany... No, ale nic - dalej udawałam, że nic się nie stało ;)
Wymieszałam wszystko ładnie, dosypałam trochę tego i owego, z własnej inicjatywy, przykryłam miskę i odstawiłam do wyrastania. I wyszłam.
Po przewidzianym czasie okazało się, że to chlebek z gatunku leniwych. Nie miał nawet zajawaki "kopułki", którą obiecywała autorka przepisu. No i dylemat. Upiec tego naleśnika, czy go zostawić na noc na grzejniku...?
Zostawiłam. Posypałam słonecznikiem, przykryłam natłuszczoną folią i... niech się dzieje wola nieba. Na szczęście rano chlebek posiadał już tę obiecaną "kopułkę" i bez problemu dał się upiec w przewidzianym czasie :)
I wiecie co? To chyba mój najsmaczniejszy zakwasowiec :) Spodziewałam się zakalca, a otrzymałam chrupiącą, bardzo smaczną, chociaż dość kwaśną cegiełkę :)
























Przepis podaję za Kuchnia.tv, a moje modyfikacje (jesli chodzi o składniki) w nawiasach.

Składniki:
na bochenek ok. 20 x 12 cm, czyli 1/2 kg
Przygotowanie należy zacząć od zrobienia zaczynu, czyli kilka godzin wcześniej mieszamy składniki, przykrywamy i odstawiamy na ok. 8 godzin.

Zaczyn:
60 g zakwasu
90 g mąki żytniej (typ 2000)
90 g wody


Ciasto właściwe:
zaczyn jw
280 g wody
100 g mąki żytniej (typ 2000)
200 g mąki żytniej chlebowej, typ 720 (dodałam mąkę pszenna, typ 650)
szczypta soli morskiej (łyżeczka soli)
1 łyżeczka cukru (2 łyżki cukru dark muscavado)
ok. 1/2 szklanki słonecznika
opcjonalnie, garść płatków owsianych


Składniki na zaczyn wymieszać i odstawić na 8-10 godzin (najlepiej na noc).
Zaczyn w tym czasie trochę podrośnie.

Do zaczynu dodać resztę składników, dokładnie wymieszac łyżką (nie wyrabiać ręką) i przełożyć do małej keksówki. Przykryć natłuszczoną folią i odstawić na 2-5 godz. do wyrastania.
Wyrośnięty chleb powinien mieć taką małą kopułkę.
Wstawić do nagrzanego do 230oC piekarnika, na około 20 minut, zmniejszyć temp. do 180oC i dopiec (ok. 30-40 minut).
Kroić dopiero po wystudzeniu!

7 komentarzy:

  1. Mimo licznych perypetii chlebek wyszedl naprawde piekny! Czasem najlepsze rzeczy powstaja przypadkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ten słonecznik to strzał w dziesiatke ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziekuje dziewczyny :)
    Naprawde bylam pewna, ze po raz pierwszy, nic z tego nie bedzie.
    A ten wg. przepisu z Kotleta tez kiedys zrobie.
    Tylko teraz juz bede czytała zanim zaczne cos robic ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam żytni z dodatkiem słonecznika a Twój wygląda jak z piekarni o kilkunastoletniej tradycji

    OdpowiedzUsuń
  5. pięknie Ci wyszedł Małgosiu;) ja z pieczywem, z chlebami najczęściej mam przygody również- a to mi się dwa razy spód nie dopiekł (więc w trakcie pieczenia gorący chleb przewracałam do góry nogami;), a to mi się wierzch palił, więc z ryzykiem poparzenia dłoni otulałam go folią aluminiową;)ale jaka satysfakcja później że nasz własny domowy wypiek tak bardzo wszystkim smakuje!

    OdpowiedzUsuń
  6. kulinarne-smaki, dziekuje :) sama bylam w szoku, ze mimo wszystko sie udal :D

    Malwinko, ja chlebek pieke dopiero ze dwa lata. Wczesniej tez pieklam, ale kilka razy w roku, np. na swieta, albo jakies imprezy rodzinne.
    Jak patrze, jaki dziewczyny maja staż, to wiem, ze to bardzo krotko. Ale czlowiek uczy sie poprzez wlasne doswiadczenia, wiec ich nie unikam. Najwyzej cos wyladuje w koszu ;)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz :) Chętnie odwiedzę też twój blog/stronę