Dzień mi się zaczął pechowo... Chleb, który miał wyrosnąć nocą, ani drgnął. Dlaczego? Pojęcia nie mam - pierwszy raz przydarzyło mi się coś takiego... W pierwszym odruchu chciałam toto piżgnąć do kosza, ale w końcu wywaliłam z blaszki na stół, żeby jeszcze raz zagnieść.
Okazało się, że w środku jest MNÓSTWO powietrza, więc na pewno chleb pracował. Tylko dlaczego nie urósł??? Zagniotłam raz jeszcze i uformowałam bułki. Prawie wcale nie urosły, ale i tak je upiekłam. Teraz się studzą. Ciekawa jestem, czy będą się nadawały do jedzenia...
Przed południem, mimo całej mojej niechęci do wychodzenia z domu (za oknem minus siedemnaście), opuściłam moje zacisze, żeby odebrać 'dziecia' ze szkoły. Na rozgrzewkę zafundowałam sobie skrobanie samochodowych szyb, bez rękawiczek... Rękawiczki postanowiły nie wychodzić dzisiaj z domu ;)
A kiedy jechałam, trzymając lodowatą kierownicę dwoma zamarzniętymi palcami (z drugą ręką tam, gdzie najcieplej, czyli między udami :) i czekałam, aż się siedzenie podgrzeje i tyłek mi odmarznie, wymyśliłam sobie to danie.
Chodziło mi dziś po głowie coś dobrego, rozgrzewającego i sycącego. Coś w sam raz na mroźne popołudnie. Najlepiej coś z kurczaka, bo kurze piersi zawsze mam w zamrażarce.
No i powstały Kurki w czapkach - przepyszne, delikatne kotleciki z piersi kurczaka, z grzybowo-paprykowo-szpinakowym farszem, w serowej czapce - w sam raz na taki mróz :)
To danie było dla mnie miłą niespodzianką, ponieważ kiedy zrobiłam farsz, okazało się, że sam w sobie jest rewelacyjny. A ponieważ rano ugotowałam soczewicę z ciecierzycą, z przeznaczeniem na zupę, postanowiłam zmieszać część farszu i "ziarenek" i odłożyć na kolację.
Myślę, że super by pasował także do makaronu, ryżu, kaszy, czy po prostu do zwykłej pajdy dobrego chlebka.
Oczywiscie już to jadłam - fantastyczna rzecz :)
Moi chłopcy zjedli wszystko, plus dokładki i pewnie zjedli by jeszcze, gdybym nie zastrzegła, że jutro nie stoję przy garach i COŚ musi zostać :D
Składniki piersi kurczaka z farszem, zapiekanych z serem:
1 kg filetów z kurczaka (2 duże, podwójne piersi)
sól, pieprz, słodka papryka w proszku
olej do smażenia
Farsz do kurczaka:
60 dag niedużych pieczarekok. 30 dag boczniaków
po 1/3 zielonej, czerwonej i żółtej papryki
duża garść szpinaku (może być mrożony, ale koniecznie ten w listkach)
2 cebule
2-3 ząbki czosnku
sól, pieprz
opcjonalnie: odrobina masła
tarty, żółty ser
Sos z jogurtu, serka homogenizowanego i ketchupu:
/dla MM-ek bez cukru, ze szczyptą fruktozy/
czubata łyżka serka homogenizowanego
czubata łyżka przecieru pomidorowego
kilka łyżek jogurtu naturalnego
szczypta cukru, pieprz
(nie potrzeba soli, ponieważ przecier jest bardzo słony)
Jak zrobić piersi z kurczaka z farszem, zapiekane z serem?
Pieczarki umyć i pokroić w plasterki. Cebulę obrać i pokroić w ćwierćplasterki. Boczniaki umyć i pokroić w niezbyt długie paseczki. Grzyby posolić, popieprzyć i podsmażyć, aż odparuje płyn. Wtedy wlać na patelnię łyżkę oleju, dodać cebulę i posiekany czosnek i wszystko krótko przesmażyć. Na koniec dodać posiekaną w paski paprykę. Smażyć razem 1-2 minuty. Doprawić solą i pieprzem. Wrzucić szpinak, zamieszać. Można dodać łyżeczkę masła, jeszcze chwilę podsmażyć i zdjąć z ognia.
Mięso oczyścić z błonek i tłuszczu i każdą połówkę fileta przekroić na 3 części. Mięso lekko rozbić, nadając mu podczas rozbijania kształt owalnych kotletów (trzeba cienko rozbijać nierówne brzegi i podwijać je na wierzch "przyklepując" tłuczkiem).
Posypać kotlety solą, papryką i pieprzem. Krótko, na dużym ogniu, obsmażyć z obu stron na odrobinie oleju. Ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia lub folią aluminiową - tak, żeby kotlety się nie stykały.
Na każdym kotlecie położyć warstwę farszu, na to po dużej łyżce sosu, a na koniec sporo utartego, żółtego sera.
Zapiec krótko w bardzo gorącym piekarniku, aż ser się rozpuści.
Moje uwagi:
- mięso radzę smażyć krótko, na dużym ogniu i zdejmować z patelni, kiedy jeszcze jest różowe w środku. Po zapieczeniu w piekarniku będzie akurat - mięciutkie i soczyste
- można kotlety zapiekać w mikrofali, ok. 1 - 1.5 min, moc 850W, aż do rozpuszczenia sera (i tak właśnie zrobiłam, bo w piekarniku miałam buły ;)
Może też mu zimno było?
OdpowiedzUsuńTemu ciastu?
;)
Małgoś, uwielbiam Twoje zdjęcia.:)
Kurki jako potrawę też bym zapewne uwielbiała, ale skoro miały takie powodzenie, to już od wejścia byłam bez szans.;)
Uściski.:)
Też myślę, że mu zimno było...
UsuńDziękuje bardzo za miłe słowa :)
Ślicznie wyglądają. Bardzo apetyczne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTwoje danie musiało smakowac niezwykle!
OdpowiedzUsuńoch, ależ mnie kusi.
Może nie niezwykle, ale smakowało :)
UsuńCoś czuję, że bym się zachowała jak Twoi chłopcy :)
OdpowiedzUsuń:) Mogłoby tak być ;)
Usuńfajny przepis..zrobię ! szpinak w lodowce sie wala
OdpowiedzUsuńjak przeczytalam tytuł to myslałam o grzybach kurkach..i zaczęlam się zastanawiac co ty za czapki na grzybki takie maleńkie wymyśliłaś ?!
A po obiedzie zapraszam do mnie na deser pomarańczowy...
bardzo fajne jedzonko i taaakie pyszne:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńDziekuję :) Moje dzieci zgodnie orzekły, że to najlepsze co kiedykolwiek zrobiłam (oj, chyba kiepska pamiec maja moje pisklaki :D no ale niech im bedzie... Moje dzieci zjadly by wszystko, byleby bylo z zoltym serem ;)
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam, ale zdrowotnie (wapń) ostatnio jadam.
Mona, napisz jak sie twoje kurki udaly :)
jutro robie i powiadomie...chyba jadłam podobnie robiony schab,pewnie poledwica tez bylaby nie gorsza..pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMona, bardzo mozliwe :) Jawiem, ze Ameryki nie odkryłam ;) Ale mysle, ze takie polaczenie (z moim autorskim sosikiem ;)) to cos - chociaz troszke - odkrywczego ;)
OdpowiedzUsuń