Mam za sobą bezsenną noc, więc chodzę dzisiaj, jak śnięta mucha. Wspieram się kawą, ale mam wrażenie, że nie działa - nawet psychologicznie. Czekam na światło, żeby zrobić zdjęcie wczorajszego chleba, a w międzyczasie kombinuję, co zrobić na obiad.
Postanowiłam wykreślić choć jedną pozycję z mojej listy "do zrobienia", która wisi na lodówce. Wybór padł na zupę gołąbkową. Czuję przez skórę, że będzie pycha!
Gołąbki, to jedna z moich ukochanych potraw. Mam do nich taką słabość, że kiedy już się zbiorę i w końcu je zrobię, potrafię je jeść na śniadanie, obiad i kolację :) No a pomidory, to... wiadomo - kocham :)
Zamierzam też zrobić COLCANNON, bo przymierzam się do niego od kilku tygodni. Chcę zrobić i puree, i placki. Zobaczymy, co mi z tego wyjdzie.
Zupa gołąbkowa :)
Składniki:
Na duży garnek (ok. 3 - 3.5l)
30 dag mielonego mięsa (u mnie mielone mięso z udźca indyczego)
ok. 20 dag (ćwierć małej) kapusty włoskiej
1/3 szklanki ryżu
włoszczyzna
cebula, czosnek 2-3 ząbki
2 łyżki oleju
2-3 łyżki przecieru pomidorowego
1 łyżka cukru
przyprawy: ziele angielskie, listki laurowe, sól, pieprz
zioła (wg. gustu) u mnie: tymianek, zioła prowansalskie, kozieradka
Sposób przygotowania:
Zagotować 2 litry wody, dodając 3 liście laurowe i 5 kulek ziela angielskiego.
W międzyczasie obrać i drobno pokroić włoszczyznę. Cebulę pokroić w kosteczkę, a kapustę w grubą kostkę.
Na dużej patelni rozgrzać 2 łyżki oleju, podsmażyć na nim cebulę i mięso. Pod koniec dodać przecier pomidorowy (ja lubię mocno wyczuwalny smak pomidorów, więc dodałam 3 czubate łyżki). Dodać pokrojone warzywa, kapustę i ryż. Przyprawić solą, pieprzem i ziołami. Dodać cukier, wymieszać i smażyć aż warzywa i mięso leciutko się zrumienią.
Usmażone mięso z warzywami i ryżem zalać niewielką ilością gorącej wody (tej z garnka) i kiedy cały smak "odklei się" od patelni, przelać wszystko do garnka z gotującą się wodą.
Gotować wszystko razem ok. 20 - 30 minut.
Moje uwagi:
- Przepis pochodzi z jakiejś gazety, sądząc z wyglądu oderwanego kawałka, sprzed co najmniej kilku lat ;)
- W oryginalnym przepisie smaży się tylko mięso z cebulą i czosnkiem.
- Ja przeważnie podsmażam (lub opiekam w piekarniku) warzywa do zup i sosów, bo znacznie polepsza to smak.
- Przecier pomidorowy tez prawie zawsze podsmażam.
- Do wszystkiego, co pomidorowe zawsze dodaję trochę cukru.
- Zupa pozostawiona na nastepny dzień jest zdecydowanie smaczniejsza, jednak przybiera postać zupy gulaszowej - staje sie bardzo gęsta.
Smacznego :)
no wiesz co..fajny pomysł..ja uwielbiam wszystkie zupy..a jak mi kiedys sie gołabki rozlecą , to zrobię zupę..:)
OdpowiedzUsuńciekawy pomysł na zupkę;) nie wpadłabym na to. ja też do wszystkiego co pomidorowe dodaję zawsze troszkę cukru;)
OdpowiedzUsuńaha, chlebek wyrósł pieknie..narazie jest jeszcze w piekarniku..jutro damn znac jak smakuje i wyglada..
OdpowiedzUsuńMój syn stwierdził, że zupa smakuje dokładnie tak, jak gołąbki. Tak sobie pomyślałam, że to gołąbki dla leniwych - zamiast tego całego zawijania mamy od razu "paćkę" dla niemowląt :D
OdpowiedzUsuńMona, chlebek na pewno bedzie pyszny. Czekam na foto. Domowy chlebus, to jest to!
Myślałam, że tego uniknę, ale chyba jednak musze zafiltrowac komentarze...
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł z zupą gołąbkową - nigdy mi się ładnie nie zwijają gołąbki :( Ostatnio zapiekłam wszystko w piekarniku i zrobiłam do tego sos pomidorowy. Ale zupa bardzo mi się podoba, uwielbiam zupy.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
gołąbki - pycha! ja od kilku dni zajadam się pozostałościami z porcji przygotowanej jak dla pułku wojska :) właściwie to miałam tak dużo sosu, że gołąbki sobie pływały, taka prawie zupka :)
OdpowiedzUsuńLidka, ja tez kocham zupki :)
OdpowiedzUsuńGołabki robie z zamknietymi oczyma i jem tez jakby...w amoku :D Tone bym mogla pochłonąć :)
Kaś, ja tez zawsze rbie duzo sosu, tak, ze az pływaja. Sos do gołąbkow jest tak samo wazny, jak one same :)